Skutki wzrostu minimalnego wynagrodzenia

Sytuacja krajowych pracowników zarabiających minimalne wynagrodzenie poprawiła się na tyle, że coroczne podwyżki należy stopniowo ograniczać.

Aktualizacja: 14.01.2019 21:19 Publikacja: 14.01.2019 20:00

Skutki wzrostu minimalnego wynagrodzenia

Foto: Fotorzepa, Mateusz Pawlak

W latach 2008–2019 minimalne wynagrodzenie w Polsce się podwoiło: wzrosło z 1126 do 2250 zł. Żadna inna liczna grupa pracowników nie doświadczyła w tym okresie tak dużego skoku. W wielu przypadkach albo nie odnotowano wzrostu wynagrodzeń, albo był on niewielki.

Taka administracyjna ingerencja w wysokość i tym samym w strukturę wynagrodzeń przyniosła niepożądane społecznie skutki, z czego decydenci nie zdają sobie sprawę. Ich głównym motywem było zaspokojenie żądań związków zawodowych, formułowanych w zdecydowanym, roszczeniowym stylu.

Nastąpił kłopotliwy dla władz efekt dogonienia przez minimalne wynagrodzenie pensji w tradycyjnie nisko opłacanych grupach zawodowych, jakich jak bibliotekarze, pielęgniarki, początkujący nauczyciele czy lekarze, o policjantach, strażakach czy ratownikach medycznych nie wspominając. Rodzi to wśród wykonujących te zawody zrozumiałą frustrację, czego efektem są częste ostatnio strajki i inne protesty. Ponadto instytucje utrzymywane przez budżet, takie jak szpitale czy szkoły, zaczynają odczuwać poważne problemy finansowe wynikające ze wzrostu funduszu płac.

Taka sytuacja zaczyna zniechęcać młode osoby do zdobywania wykształcenia, bo w niektórych zawodach przestaje ono dawać dodatkową premię. W latach 80. z podobnego powodu drastycznie spadła liczba studentów i pracowników naukowo-badawczych. Wykształcenie miało bowiem coraz mniejszy wpływ na wysokość wynagrodzeń.

Doprowadziwszy do tej sytuacji, decydenci mają teraz dwa wyjścia: albo ograniczyć niekończący się serial podnoszenia minimalnego wynagrodzenia, albo podnosić je w przedziale między nieco ponad minimalne a nieco poniżej średniego.

Przed decydentami stoją teraz trudne decyzje. Związki żądają, by minimalne wynagrodzenie stanowiło połowę tzw. średniej krajowej. I tu zaczyna się problem, bo średnia krajowa funkcjonująca w świadomości społecznej odnosi się do pracowników tzw. sektora przedsiębiorstw, czyli firm, w których pracuje mniej niż połowa zatrudnionych. W obliczeniach nie bierze się pod uwagę faktu, że podnoszenie minimalnego wynagrodzenia dla coraz liczniejszej grupy pracowników dodatkowo podbija tę średnią.

Lepszym punktem odniesienia byłoby wynagrodzenie środkowe, czyli mediana. Jednak już w 2014 r. przy poziomie 1680 zł minimalne wynagrodzenie stanowiło 53 proc. mediany, przy czym odsetek osób je pobierających należał do najwyższych w UE.

Eurostat podaje, że w lipcu 2018 r. minimalne wynagrodzenie w Polsce liczone według parytetu siły nabywczej walut wynosiło 878 euro. To więcej niż w Grecji i Portugalii oraz w krajach akcesyjnych Europy Środkowo-Wschodniej (poza Słowenią i Maltą). Licząc według kursu walutowego, polskie minimum wyniosło 480 euro, tyle co na Słowacji i więcej niż w ośmiu krajach.

W latach 2008–2019 minimalne wynagrodzenie w Polsce się podwoiło: wzrosło z 1126 do 2250 zł. Żadna inna liczna grupa pracowników nie doświadczyła w tym okresie tak dużego skoku. W wielu przypadkach albo nie odnotowano wzrostu wynagrodzeń, albo był on niewielki.

Taka administracyjna ingerencja w wysokość i tym samym w strukturę wynagrodzeń przyniosła niepożądane społecznie skutki, z czego decydenci nie zdają sobie sprawę. Ich głównym motywem było zaspokojenie żądań związków zawodowych, formułowanych w zdecydowanym, roszczeniowym stylu.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację