Jutro rada nadzorcza Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa zamierza odbyć rozmowy z kandydatami do zarządu spółki i rozstrzygnąć konkurs na szefów. Michał Szubski jest jedynym kandydatem na prezesa, więc jego nominacja na kolejną trzyletnią kadencję wydaje się przesądzona. Jeżeli utrzyma funkcję, to będzie pierwszy tego typu przypadek w historii PGNiG od 12 lat, od czasu zakończenia pracy przez Aleksandra Fińdzińskiego, który był dyrektorem generalnym przedsiębiorstwa, a następnie pierwszym prezesem.
Zawsze przy wyborze prezesa PGNiG i jego zastępców istotną rolę odgrywali politycy, zwłaszcza ministrowie skarbu i gospodarki. Także teraz, choć rada nadzorcza jest niezależnym gremium i decyduje o losach konkursu, to jednak jej członkowie wybierani są przez walne zgromadzenie akcjonariuszy, a na nim głos decydujący należy do najważniejszego z nich, czyli Skarbu Państwa. Być może fakt, iż PGNiG należy do najbardziej strategicznych firm Skarbu Państwa, powoduje, że zgłosiło się tak niewielu kandydatów do zarządu. Poza Michałem Szubskim i jego trzema zastępcami wystartowała tylko jedna osoba z zewnątrz.
Michał Szubski swoją pracę zawodową zaczynał w tej firmie. Najpierw pracował w biurze zarządu, potem był prezesem jednej z największych spółek obrotu – mazowieckiej. Jedyny okres „rozluźnienia współpracy” z PGNiG przypadł na czas, gdy jego szefem był Krzysztof Głogowski (do 2007 r.). Wtedy Szubski – po dymisji z funkcji prezesa mazowieckiej spółki – był jednym z doradców firmy.
Pierwszą trzyletnią kadencję jako szef PGNiG Szubski kończy w wyjątkowo sprzyjających warunkach rynkowych. Będzie mógł wykazać, że w 2010 r. spółka osiągnęła rekordowe wyniki, udało się więc po raz pierwszy obniżyć cenę gazu dla odbiorców.
Michał Szubski, obejmując kierownictwo PGNiG, miał pomysł utworzenia wielkiej firmy multibranżowej. Ale nie powiódł się plan szerszej współpracy ze spółkami chemicznymi i poza zakupem ok. 20 proc. udziałów w Zakładach Azotowych Tarnów i uratowaniem ich debiutu giełdowego nic dla PGNiG nie wynikło.