Reklama

Statystycznie bogaci, w praktyce – biedni

Znakomicie, że władze Mazowsza i Ministerstwo Rozwoju Regionalnego mają już wspólną wizję, jak uchronić region przed mniejszymi dotacjami z Unii Europejskiej po 2013 r.

Aktualizacja: 27.04.2011 02:20 Publikacja: 27.04.2011 02:16

Gdyby marszałek Adam Struzik rozgrywał sprawę na własną rękę, prawdopodobnie nic by nie ugrał. A stawka w tej grze jest bardzo wysoka. Mazowsze już po 2013 r. może dostać, według najczarniejszych scenariuszy, jedynie 15 proc. tego, co dostaje obecnie. A przecież w województwie są gminy z równie wielkimi potrzebami jak te z najbiedniejszego woj. warmińsko-mazurskiego czy podlaskiego.

 

W bogatej Warszawie PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca wynosi ok. 98 tys. zł, w podregionie ciechanowsko-płockim – 35,3 tys. zł, a w radomskim – już tylko 24 tys. zł. Nie ma żadnego powodu, by przez wysoki statystycznie wskaźnik zamożności, napędzany przez stolicę, unijne wsparcie straciły dziesiątki innych samorządów. Zwłaszcza tych, które przez geograficzne granice województwa są położone daleko od dużych ośrodków wzrostu, jakim są metropolie. Koncepcje regionów przejściowych wydają się lepszym sposobem na utrzymanie poziomu pomocy niż pomysł wyłączenia Warszawy z Mazowsza. Straciłyby wtedy przede wszystkim firmy, nawet te najbardziej innowacyjne, na których nam najbardziej zależy. Przy takim rozwiązaniu najprawdopodobniej nie dostałyby już ani jednego eurocenta.

 

Wypracowanie rozsądnej ścieżki unikania „papierowych" ograniczeń potrzebne jest jeszcze z jednego względu. Problem ze zbyt wysokimi wskaźnikami zamożności za kilka lat może także dotknąć woj. dolnośląskie, śląskie czy wielkopolskie. Im szybciej będziemy przygotowani na taką sytuację, tym lepiej.

Reklama
Reklama

Gdyby marszałek Adam Struzik rozgrywał sprawę na własną rękę, prawdopodobnie nic by nie ugrał. A stawka w tej grze jest bardzo wysoka. Mazowsze już po 2013 r. może dostać, według najczarniejszych scenariuszy, jedynie 15 proc. tego, co dostaje obecnie. A przecież w województwie są gminy z równie wielkimi potrzebami jak te z najbiedniejszego woj. warmińsko-mazurskiego czy podlaskiego.

W bogatej Warszawie PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca wynosi ok. 98 tys. zł, w podregionie ciechanowsko-płockim – 35,3 tys. zł, a w radomskim – już tylko 24 tys. zł. Nie ma żadnego powodu, by przez wysoki statystycznie wskaźnik zamożności, napędzany przez stolicę, unijne wsparcie straciły dziesiątki innych samorządów. Zwłaszcza tych, które przez geograficzne granice województwa są położone daleko od dużych ośrodków wzrostu, jakim są metropolie. Koncepcje regionów przejściowych wydają się lepszym sposobem na utrzymanie poziomu pomocy niż pomysł wyłączenia Warszawy z Mazowsza. Straciłyby wtedy przede wszystkim firmy, nawet te najbardziej innowacyjne, na których nam najbardziej zależy. Przy takim rozwiązaniu najprawdopodobniej nie dostałyby już ani jednego eurocenta.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Polska wciąż importuje rosyjskie węglowodory
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Szkodliwe skutki pseudoafery z KPO
Opinie Ekonomiczne
Beata Jurkschat: Czy my jeszcze wierzymy w ESG?
Opinie Ekonomiczne
Maciej Stańczuk: Dotychczasowy potencjał wzrostu już wykorzystaliśmy
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: KPO jest sukcesem. Nic tego nie zmieni
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama