Jednak gdy popatrzymy na kurs jej papierów w ciągu ostatnich trzech miesięcy, ostatniego miesiąca i ostatniego tygodnia, to okazuje się, że zachowywał się zdecydowanie lepiej niż kurs akcji gwiazdy wśród firm produkujących telefony komórkowe, czyli Apple'a.
Długoterminowi inwestorzy na akcjach Nokii stracili wiele. Natomiast zyski tych, którzy w tym samym czasie kupili akcje Apple'a, były niebotyczne. W ciągu ostatnich pięciu lat wyniosły ponad 400 proc. O kłopotach Nokii napisano już wiele. W zgodnej diagnozie ich przyczyną było przegapienie przez firmę zmian na rynku smartfonów. Tempo tych zmian i ich kierunek przez ostatnie cztery lata dyktował Apple. Dla Nokii szczególnie dramatycznych było ostatnich 13 miesięcy. W lutym 2011 r. – w cztery miesiące po wymuszonej przez inwestorów giełdowych zmianie prezesa – firma zaprezentowała strategię, w której na rynku smartfonów postawiła na współpracę z Microsoftem i odchodzenie nie tylko od swego flagowego systemu operacyjnego Symbiana ale także od opracowywanego wspólnie z Intelem systemu MeeGoo. Współpraca z Microsoftem na tyle nie spodobała się inwestorom, że w ciągu trzech sesji kurs akcji spółki runął o 21 proc. Potem tempo spadku notowań nieco się zmniejszyło, a kolejne załamanie przyszło w końcu maja, gdy jednego dnia – na wieść o obniżeniu prognoz wyników za II kwartał i cały 2011 rok – papiery Nokii staniały o 17,5 proc.
Podziwiam konsekwencję Stephena Elopa, Kanadyjczyka, który jest od września 2010 r. prezesem Nokii. Nie ugiął się pod presją i realizował to, co zapowiedział. Rynek tę konsekwencję zaczął dostrzegać w sierpniu. Od 10 sierpnia, gdy światowe giełdy runęły pod naporem fatalnych informacji z zadłużonej po uszy Europy, akcje Nokii zyskały 48 proc., bijąc o dwie długości zyski z akcji Apple'a czy z indeksów giełdowych. Co ważne, gdy w ostatnią środę Nokia pokazała dwa pierwsze swoje smartfony z Windows Phone Mango, inwestorzy uznali, że Nokia wróciła do gry i akcje firmy zyskiwały. Gdy trzy tygodnie wcześniej Apple zaprezentował swój najnowszy smartfon, kurs papierów spółki z Cupertino poszedł w dół, bo nowy iPhone okazał się nie tym, czego oczekiwano. Nim otrąbię sukces Nokii i ewentualną porażkę Apple'a, poczekam na wyniki za ten kwartał. Liczby w sprawozdaniach finansowych zależą bowiem od tego, czy klienci kupią – czy też nie – nowe smartfony tego lub innego producenta.
Autor jest publicystą ekonomicznym