Prasę obiegła informacja, że nierówności dochodowe w Polsce wzrosły w latach 1980–2017 najmocniej wśród krajów UE i są obecnie najwyższe we Wspólnocie. Sprawie pikanterii dodał fakt, że autorami opracowania są współpracownicy Thomasa Piketty'ego. Francuscy ekonomiści Thomas Blanchet, Lucas Chancel i Amory Gethin z World Inequality Lab przyjrzeli się, jak zmieniał się rozkład dochodów w kilkudziesięciu europejskich krajach. Polska okazała się liderem nierówności dochodowych mierzonych udziałem osób należących do 10 proc. osiągających najwyższe dochody w kraju w całkowitym dochodzie narodowym.
Grupa ta w 2016 r. dysponowała ponad 38-proc. udziałem. To o ponad 3 pkt proc. więcej niż w kolejnych w zestawieniu Irlandii i Niemczech. Od 1980 r. udział najlepiej zarabiających 10 proc. społeczeństwa w ogólnym podziale dochodu zwiększył się według autorów badania aż o ok. 15 pkt proc. Tylko Bułgaria odnotowała podobne zmiany.
Wyniki są szokujące, bo przyzwyczailiśmy się sądzić, że Polska jest pod względem nierówności dochodowych europejskim przeciętniakiem, a nie niechlubnym liderem. Czy faktycznie mamy aż takie problemy z nierównościami?
Co mówi Gini
Według Eurostatu nierówności w Polsce nieznacznie maleją w ostatnich latach. W 2005 r., kiedy po raz pierwszy urząd ten przeliczył wskaźnik Giniego dla Polski na podstawie badania EU SILC, miał on wartość 35,6 pkt, rok później już 33,3 pkt, a z każdym kolejnym rokiem malał, by w 2017 r. wynieść 29,2 pkt (średnia unijna wynosi 30,7 pkt). Niższy współczynnik Giniego mają postkomunistyczne Czechy czy Słowacja oraz kraje skandynawskie. Wyższy jest w Wielkiej Brytanii, Macedonii czy w Bułgarii (ponad 40 pkt).
W Polsce współczynnik Giniego był zawsze wyższy niż w innych krajach Europy Środowej i Wschodniej ze względu na dość wysoką liczebność rolników, którzy tradycyjnie lokują się na dole drabiny dochodowej. Wraz ze zmniejszaniem liczby zatrudnionych w sektorze rolnym zmniejsza się także poziom nierówności.