Bazylea do poprawki

Nowe regulacje sektora bankowego mogą swymi niekorzystnymi skutkami uderzyć w gospodarkę całej UE – piszą prezes oraz dyrektor Departamentu Zarządzania Ryzykiem Raiffeisen Bank Polska

Publikacja: 19.03.2012 03:04

Piotr Czarnecki

Piotr Czarnecki

Foto: Fotorzepa, Andrzej Cynka And Andrzej Cynka

Red

Globalny kryzys finansowy, którego druga odsłona ciągle trwa, przyniósł nie tylko znaczące zmiany na ekonomicznej mapie świata, ale wywołał ofensywę w kierunku zaostrzenia regulacji obejmujących sektor bankowy. Komisja i Parlament Europejski są w trakcie prac mających na celu zaadaptowanie nowych zaleceń Komitetu Bazylejskiego, znanych jako tzw. Bazylea III dla potrzeb rynków finansowych Unii Europejskiej.

Mimo wagi i możliwych konsekwencji dla gospodarek państw UE dyskusja na temat wpływu Bazylei III na rozwój gospodarczy, szczególnie w państwach środkowej i wschodniej Europy (CEE), jest śladowa, świadomość zaś reperkusji niektórych zapisów – nikła. A trzeba zdawać sobie sprawę, że choć Bazylea III została napisana niejako pod dyktando największych banków amerykańskich (które – co warto podkreślić – nie wdrożyły jeszcze w pełni zapisów Bazylei II), to niekorzystnymi skutkami najbardziej uderzy w większość banków europejskich, a w konsekwencji w gospodarkę UE. Warto więc naświetlić najważniejsze aspekty, które mogą negatywnie wpłynąć również na polski rynek.

Sektor finansowy kredytuje trzy główne siły, na których oparta jest gospodarka: przedsiębiorstwa, klientów indywidualnych oraz instytucje państwowe. Z punktu widzenia rozwoju potencjału gospodarczego korzystne jest, aby to właśnie finansowanie dla firm stanowiło dominującą część wzrostu akcji kredytowej. Sprzyja to zwiększeniu produktywności, tworzeniu nowych miejsc pracy oraz rozwoju innowacyjności. Nadmierny wzrost kredytów dla klientów indywidualnych pobudza wprawdzie popyt wewnętrzny, ale zaaplikowany w nadmiarze może doprowadzić do powstania baniek spekulacyjnych na rynku nieruchomości, pobudzić inflację i sprzyjać zjawisku masowego wpadania klientów w spiralę zadłużenia. Czym się z kolei kończy nadmierny wzrost długu państwowego, chyba nie trzeba dzisiaj nikomu tłumaczyć.

Niestety, obecne zapisy Bazylei III preferują kredytowanie klientów indywidualnych i długu państwowego na niekorzyść przedsiębiorstw. Zjawisko to dotyczy dwóch obszarów, które obecnie stanowią wąskie gardło całego systemu bankowego, czyli płynności i kapitału.

W zapisach dotyczących miar i norm płynności Bazylea III wprowadza dwa współczynniki: płynności krótkoterminowej LCR (Liquidity Coverage Ratio) i pokrycia długoterminowych zobowiązań stabilnym finansowaniem NSFR (Net Stable Funding Ratio). Przy obu tych miarach mamy do czynienia z podwójną dyskryminacją przedsiębiorstw.

Po pierwsze, w kontekście miary NSFR kredyty dla firm wymagać będą proporcjonalnie większej ilości stabilnego finansowania niż np. kredyty hipoteczne dla gospodarstw domowych, nie wspominając

o długu rządowym, który jako (teoretycznie) bardzo płynny można będzie z powodzeniem finansować pieniądzem niestabilnym (co ważne, dług rządowy poprawia również wskaźnik LCR). Po drugie, depozyty przedsiębiorstw będą uznawane za znacznie gorsze źródło stabilnego finansowania niż depozyty gospodarstw domowych. Dlatego część aktualnego finansowania pochodzącego z lokat firm trzeba będzie na poziomie sektora bankowego zastąpić droższymi depozytami od gospodarstw domowych, co przełoży się na zwiększenie kosztu kredytu dla przedsiębiorstw. Natomiast depozyty firmowe jako te „gorsze" będą relatywnie niżej niż obecnie oprocentowane. W polskim sektorze bankowym poziom depozytów przedsiębiorstw jest zbliżony do wielkości udzielonych im kredytów. Na koniec roku 2011 kredyty wynosiły 265 mld zł, podczas gdy depozyty ok. 206 mld zł. Zatem w skali sektora firmy same się finansują w ponad 75 proc. Taka zależność nie występuje w strefie euro, gdzie depozyty przedsiębiorstw stanowią zaledwie około 25 proc. kredytów dla firm. Zatem nie możemy liczyć na to, że nasz (i pozostałych krajów regionu) problem zostanie w pełni dostrzeżony bez naszej interwencji.

Przedsiębiorstwa będą relatywnie mniej zarabiać na lokatach bankowych, za to więcej płacić za trudniej dostępne kredyty

Podsumowując, wszystko wskazuje na to, że w wyniku wprowadzenia nowych miar płynności przedsiębiorstwa będą relatywnie mniej zarabiać na lokatach bankowych, za to więcej płacić za kredyty, które w dodatku staną się trudniej dostępne.

Przechodząc do wymogów kapitałowych, kredyty dla przedsiębiorstw są obarczone najwyższą wagą ryzyka. Chcąc utrzymać współczynnik wypłacalności na wymaganym przez nadzór poziomie 10 proc., na każde 100 zł udzielonego niezabezpieczonego kredytu bank będzie zobowiązany odłożyć 10 zł kapitału w przypadku przedsiębiorstwa, 7,50 zł w przypadku kredytu dla klienta indywidualnego i 0 zł w przypadku inwestycji w dług państwa.

Takie dyskryminujące ustawienie wskaźników płynnościowych i kapitałowych nie tylko znacznie utrudnia dostęp przedsiębiorstwom do kredytów, ale paradoksalnie nasila jeszcze skłonność banków do finansowania długu państw oraz kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych. Korzystniejsze wymogi kapitałowe dla kredytów

dla ludności są uzasadniane efektem dywersyfikacji. Ale o jakiej dywersyfikacji ryzyka można mówić, kiedy nadmierna podaż kredytów hipotecznych zwykle przeradza się w bańkę spekulacyjną, która po pęknięciu uderza z ogromną siłą w cały portfel kredytowy i pogrąża sektor bankowy wraz z jego klientami? Ponadto zwróćmy uwagę, że oceny poziomu dywersyfikacji portfeli przedsiębiorstw są kalibrowane na próbach ponadnarodowych, w których przeciętne przedsiębiorstwo segmentu MSP jest znacznie większe niż w gospodarkach naszego regionu. Z kolei zerowe wymogi kapitałowe i preferencyjne traktowanie długu rządowego w miarach płynności jest uzasadniane ich wysoką wiarygodnością kredytową oraz wysoką płynnością. Niestety, a widać to w obecnej skali długu państw UE, te założenia nie przetrwały próby czasu. Za to warto zadać sobie pytanie, czy sektor bankowy (nawet w państwach z największym problemem zadłużenia rządowego, jak Grecja, Portugalia czy Włochy) ucierpiał w porównywalnej skali z uwagi na kredyty udzielone przedsiębiorstwom?

Regulacje preferują kredytowanie klientów indywidualnych i państw na niekorzyść firm

W konsekwencji (zapewne niezamierzonej, ale niemniej groźnej) przyjęcia obecnych zapisów Bazylei III banki będą regulacyjnie motywowane do kredytowania wysoko marżowych i równie wysoko ryzykownych kredytów konsumpcyjnych oraz „nieryzykownego i płynnego" długu państwowego kosztem ograniczenia finansowania firm, w tym tak ważnych dla nas małych i średnich podmiotów. To perspektywa niepokojąca, bo czy taki schemat nie jest, wypisz wymaluj, genezą powstania drugiej fali kryzysu w Europie?

Jesteśmy zdania, że w Bazylei III konieczne są poważne zmiany. Przede wszystkim należałoby zrównać wagę ryzyka dla przedsiębiorstw co najmniej do poziomu wagi dla kredytów dla gospodarstw domowych, czyli 75 proc. W kontekście stabilności finansowania depozyty przedsiębiorstw powinny być traktowane na równi z depozytami ludności. Jak widać, zakładana stabilność tych ostatnich w obliczu tzw. wojen depozytowych, które przestały być już tylko domeną polskiego rynku, stała się jedynie deklaratywna i mocno zależna od oferowanej ceny, a konieczność zastąpienia części depozytów firm lokatami gospodarstw domowych tylko przyczyni się do wzmożenia tych wojen.

Zasygnalizowane tutaj przepisy regulacyjne Bazylei III mają szczególnie duży wpływ na rynek krajów Europy Środkowej i Wschodniej, których gospodarki oparte są na sektorze MSP. A dla niego jedynym realnym źródłem finansowania są banki, podczas gdy duże korporacje mogą finansować się na różne sposoby, np. przez rynki kapitałowy czy instrumentów dłużnych. Przypomnijmy, że w przypadku Polski mówimy o podmiotach gospodarczych, które stanowią 99,8 proc. ogółu firm, w 2010 r. wytwarzały niemal połowę PKB oraz dawały zatrudnienie prawie 6 milionom osób. Przytoczone przykłady pokazują, jak propozycje Komitetu Bazylejskiego dyskryminują cały sektor MSP. Mimo że Bazylea III ma wchodzić w życie stopniowo, w ciągu kilku lat, to banki już teraz kształtują swoją politykę cenową i strukturę bilansu pod kątem przyszłych przepisów.

Wymaga to zatem nie tylko budowania świadomości zagrożeń, ale przede wszystkim przekonania decydentów do ich uwzględnienia. W tym celu podejmowane są różne działania w celu dokonania koniecznych korekt przy wprowadzaniu Bazylei III w ramach UE.

Taką niewątpliwie cenną i nośną inicjatywą stało się memorandum złożone w ostatnich dniach lutego na ręce Komisji, Rady i Parlamentu Europejskiego przez połączone siły banków najbardziej zaangażowanych w regionie: Erste, Intesa SanPaolo, Raiffeisen Bank International oraz Unicredit, wspartych przez narodowe związki banków: Bułgarii, Chorwacji, Czech, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier.

Wszystkie te organizacje, podkreślając konieczność harmonizacji regulacji i nadzoru nad rynkami finansowymi w Europie, zwracają uwagę na konieczność właściwych adaptacji miar i przepisów Bazylei III, które będą miały fundamentalne znaczenie dla regionu oraz w konsekwencji dla wzrostu ekonomicznego całej Unii. To wystąpienie jest kontynuacją akcji nazwanej „Inicjatywą wiedeńską 2.0" (jako odwołanie do podobnych działań z 2009 r.) i powinno zdecydowanie wzmocnić zainteresowanie decydentów europejskich tym ważnym tematem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką