Umowy śmieciowe o pracę. Czy trzeba zakazać

Obłożenie składkami do ZUS wszystkich umów o pracę nie zmieniłoby sytuacji na tym rynku, nie powiększyłoby dochodów budżetu, a pomniejszyłoby przychody ZUS

Publikacja: 19.04.2012 01:05

Umowy śmieciowe o pracę. Czy trzeba zakazać

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

W polskim społeczeństwie trwa nieprzerwane poszukiwanie cudownego rozwiązania. Ci wszyscy, którzy są przekonani, że sytuacja jest zła (a według badań jest ich większość), mają na ogół swoją diagnozę przyczyn takiego stanu i wiedzą, jak to poprawić. Oczywiście, w poszukiwaniu metalu lżejszego od powietrza też są okresowe mody. Sprawia to, że recepta czasami się zmienia.

Ostatnio wrogiem publicznym numer jeden stały się umowy śmieciowe. Ich likwidacji chcą związki zawodowe oraz Janusz Palikot, który stara się wywiązać z obietnicy wielkiej ofensywy legislacyjnej. Szef Ruchu Palikota chce obniżenia składek do ZUS o 30 proc. i wprowadzenia zakazu umów śmieciowych. Jego zdaniem spowodowałoby to wzrost wpływów do ZUS, powiększyło zatrudnienie oraz znacząco poprawiło sytuację ludzi niemających stałego, etatowego zatrudnienia. Przy okazji doprowadziłoby także do likwidacji szarej strefy.

W postulacie uzusowienia umów o dzieło i zleceń można znaleźć odrobinę racjonalności. Bardziej upatrywałbym jej jednak w likwidacji niejednakowego traktowania pracy (co można uznać za naruszające konstytucję) niż w przeświadczeniu, że może to być cudowny lek na spadek bezrobocia oraz poprawę finansów publicznych.

Zacznijmy od tej ostatniej zmiennej. Redukcja składki o 30 proc. oznaczałaby ubytek przychodu ZUS o ponad 20 mld zł. Żeby to zrekompensować, potrzebny byłby wzrost liczby osób płacących składki nie o 30 proc., lecz co najmniej o połowę (czyli o 6,5 mln osób), bo przecież nowi etatowcy na ogół otrzymaliby wynagrodzenie zbliżone do minimalnego. Gdyby było to możliwe, byłoby bardzo piękne, bo oznaczałoby, że stopa bezrobocia w Polsce jest ujemna i pilnie trzeba by zaimportować ponad 4 mln pracowników.

Co gorsze, nie wiadomo, czy proponowana zmiana doprowadziłaby do stanu powszechnej szczęśliwości. Nie ma bowiem danych, ile osób w Polsce zatrudnionych jest wyłącznie na podstawie umów o dzieło i zlecenie (podana przez Janusza Palikota wielkość 30 proc. zwyczajnie jest wyssana z palca). Tym bardziej nieznana jest liczba osób godzących się na takie umowy pod przymusem. Bo przecież są i tacy, dla których jest to wygodna forma zarobkowania, bardziej elastyczna niż etatowa, dająca więcej czasu wolnego.

Powątpiewam także w likwidację szarej strefy. Dla tych, którzy obecnie korzystają z takich form umów pozaprawnych, nie byłaby to obniżka, a znacząca podwyżka kosztów płac.

Presja na obłożenie „umów wolnościowych" składką do ZUS prawdopodobnie doprowadzi do jakiejś formy ich uzusowienia. Stawiam jednak cały swój majątek przeciwko jednej dziesiątej zasobów Janusza Palikota (i tak będę do przodu), że: po pierwsze, sytuacji na rynku pracy to nie zmieni; po drugie, dochodów budżetu nie powiększy, po trzecie, przychody ZUS pomniejszy.

A poza tym będzie tak jak jest, czyli zdaniem wielu beznadziejnie, a zdaniem cichszej mniejszości tak dobrze, jak może być w kraju, który na normalną drogę rozwoju wkroczył raptem 22 lata temu.

W polskim społeczeństwie trwa nieprzerwane poszukiwanie cudownego rozwiązania. Ci wszyscy, którzy są przekonani, że sytuacja jest zła (a według badań jest ich większość), mają na ogół swoją diagnozę przyczyn takiego stanu i wiedzą, jak to poprawić. Oczywiście, w poszukiwaniu metalu lżejszego od powietrza też są okresowe mody. Sprawia to, że recepta czasami się zmienia.

Ostatnio wrogiem publicznym numer jeden stały się umowy śmieciowe. Ich likwidacji chcą związki zawodowe oraz Janusz Palikot, który stara się wywiązać z obietnicy wielkiej ofensywy legislacyjnej. Szef Ruchu Palikota chce obniżenia składek do ZUS o 30 proc. i wprowadzenia zakazu umów śmieciowych. Jego zdaniem spowodowałoby to wzrost wpływów do ZUS, powiększyło zatrudnienie oraz znacząco poprawiło sytuację ludzi niemających stałego, etatowego zatrudnienia. Przy okazji doprowadziłoby także do likwidacji szarej strefy.

Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości