Też boję się kryzysu

Joanna Przetakiewicz, założycielka marki modowej La Mania o jej ekspansji międzynarodowej i sytuacji na polskim rynku

Publikacja: 27.08.2012 17:18

Też boję się kryzysu

Foto: ROL

"Rz": Jak La Mania została przyjęta w Londynie?

Joanna Przetakiewicz:

Nasza premiera w Harrodsie miała miejsce dopiero miesiąc temu. Z dotychczasowych wyników jestem bardziej niż zadowolona. Dzięki pomysłowości teamu promocyjnego Harrodsa ruszyliśmy ze sprzedażą w idealnym momencie, na dwa dni przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich. Normalnie lipiec i sierpień byłyby sezonem ogórkowym. Jednak w tym roku do Londynu zjechały miliony gości i turystów. Trafiliśmy pod tym względem doskonale.

Wyniki sprzedaży można porównać do polskich sklepów?

Nie do końca, ponieważ bardzo różnią się ofertą. W Polsce przeważa kolekcja pret a porter, natomiast w Londynie to kosztowne suknie wieczorowe. Ceny zostały ustalone odgórnie przez team sprzedażowy Harrodsa, a kolekcja oceniona została bardzo wysoko. Jestem pod wrażeniem traktowania nas przez zarządców tego domu towarowego. Jesteśmy młodą, szerzej nieznaną marką, a przydzielono nam wspaniały zespół, który stale odpowiada za ekspozycje.

Mimo nieciekawej sytuacji na rynku marki luksusowe spadków sprzedaży nie notują

Jakie ma pani dalsze plany?

Zaraz pojawiamy się w Mediolanie, w galerii Excelsior. Poza markami już doskonale znanymi jak Balmain, Manolo Blahnik czy Christian Louboutin właściciele postawili też na bardziej niszowe brandy. Widzę tam dla nas wielką szansę. Wkrótce otwieramy też showroom w Paryżu. To wciąż absolutne centrum światowej mody, gdzie zjeżdżają osoby odpowiedzialne za zamówienia dla prestiżowych centrów handlowych i butików multibrandowych na całym świecie, po prostu trzeba tam być obecnym. Jest duże zainteresowanie marką od USA poprzez Europę po region Zatoki Perskiej i kraje azjatyckie.

Architekt Zaha Hadid stwierdziła, że La Mania może być pewna sukcesu na amerykańskim rynku.

Faktycznie bardzo nas chwaliła. Mieliśmy też doskonałe recenzje w takich magazynach modowych, jak brytyjski i włoski „Vogue". Dotarli do nas styliści wielu gwiazd, jak choćby Lady Gagi. Jednak na razie chcę umocnić pozycję swojej marki w Europie Zachodniej, bo to najtrudniejszy rynek.

Rozważam dalsze kierunki, a najpewniej będzie to Dubaj oraz Abu Zabi, w dalszej kolejności także inne rynki w Azji. Tamtejsi klienci oczekują luksusu i znajomości marki, a La Mania jest na rynku dopiero od niecałych dwóch lat. Zwłaszcza że obecnie królują tam doskonale każdemu znane brandy, istniejące co najmniej od dziesiątków lat. Nie mam złudzeń, że możemy już teraz z nimi konkurować.

Czy ekspansja międzynarodowa oznacza, że w Polsce nowych sklepów nie będzie?

Wręcz odwrotnie, do końca roku chcę otworzyć kolejne trzy – w Gdańsku, Wrocławiu i drugi w Warszawie. W ostatnim przypadku nie będzie to galeria handlowa, ale butik przy ulicy. Jednak jeszcze nie mogę powiedzieć której, w tej chwili zastanawiam się nad trzema lokalizacjami.

Mówi się, że na rynku odzieżowym nie tylko w Polsce już mamy kryzys. Nie jest to dla pani zagrożenie?

Oczywiście, mam swoje obawy, bo nigdy wszystkiego nie da się przewidzieć. Jednak obecny kryzys pokazuje, że mimo naprawdę nieciekawej sytuacji na rynku marki luksusowe spadków sprzedaży nie notują. Wciąż silny jest tzw. efekt szminki – ludzie rezygnują z zakupu mieszkania czy samochodu, ale nie chcą zupełnie pozbawiać się wszelkich przyjemności. Nabywanie luksusowych towarów dostarcza endorfin, a La Mania oferuje najwyższą jakość za rozsądną cenę. Dlatego z optymizmem patrzę w przyszłość.

La Mania to wciąż jednak bardzo młoda marka.

Zdecydowanie tak. Firma jest ciągle w fazie inwestycji i dynamicznego rozwoju. Nie liczę na szybkie, łatwe zyski. Chcę zbudować silną, zdrową markę na solidnych fundamentach. Jest zapotrzebowanie na nowe, świetnie zaprojektowane, najwyższej jakości produkty. Kobiety stawiają teraz na nowe niszowe marki, chcą się wyróżniać.

Według niedawnego badania kultowa torba Birkin firmy Hermes przestaje być tak pożądana. Ma ją wiele kobiet, stała się zbyt powszechna. Tymczasem zyskują takie marki jak Coach czy Mulberry.

Podejście klientów zdecydowanie się zmienia. Choć oczywiście zapotrzebowanie na Chanel, Louis Vuitton czy Valentino będzie zawsze – nawet jeśli w Europie sprzedaż spadnie, to marki zdecydowanie zrekompensują to sobie w Rosji czy w Azji. To wielki biznes, w grę wchodzą gigantyczne pieniądze. Dodatkowo wiele marek działa już w ramach koncernów, których wahania koniunktury tak mocno nie dotykają. Gorszy sezon jednej marki zrekompensuje im doskonały innej.

La Mania będzie w tej grupie?

Dlaczego nie? Nie ukrywam, że chciałabym, aby La Mania stała się pierwszym polskim domem mody, który odniesie sukces w świecie. Biorąc pod uwagę fakt, że nasze doskonałe polskie tradycje krawieckie zostały w ostatnich latach bardzo zaniedbane, pora, aby przywrócić im dawną świetność.

"Rz": Jak La Mania została przyjęta w Londynie?

Joanna Przetakiewicz:

Pozostało 99% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację