Po czym następuje powolny powrót do dynamiki ok. 2 proc. pod koniec 2013. Ostatnie dane nt. PKB za trzeci kwartał są zbieżne z tym scenariuszem. Co prawda dokładniejsza analiza składowych pokazuje, że również NBP nie spodziewał się, że przyrost konsumpcji indywidualnej może być prawie zerowy. Nie ma jednak co wpadać w przesadny pesymizm. Trend nie powinien być dla większości zaskoczeniem. Pytanie, na ile spadająca w przyszłości inflacja ma szansę wesprzeć konsumpcję prywatną Polaków. W tym samym bowiem raporcie znajduje się również prognoza inflacyjna na najbliższe dwa lata. Inflacja jest znacznie trudniejsza do prognozowania, bo oprócz tempa wzrostu, jego składkowych i skali odchylenia od potencjału gospodarki, przy szacowaniu przyszłej inflacji trzeba wziąć pod uwagę takie czynniki jak: ceny surowców, kurs walutowy, tendencje rynku pracy, zmiany cen regulowanych. Szczególnie te dwie pierwsze kategorie są trudne do przewidzenia. Stąd znacznie słabsza waga prognostyczna projekcji inflacji w porównaniu z prognozą PKB.
Co do warunków wewnętrznych, kolejny kwartał z ujemnym popytem wewnętrznym, brakiem jakiejkolwiek presji płacowej, z rosnącą luką popytową – to wszystko bardzo mocne argumenty za kontynuacją obniżek stóp. Byłoby wręcz fantastycznie, gdyby inflacja w 2013 roku spadła do 2,5 proc., a w kolejnym roku w okolice 1 proc., tak jak prognozuje NBP. Zminimalizowany zostałby negatywny wpływ inflacji na poziom realnych dochodów ludności i zwiększyłaby się znacznie przestrzeń do obniżek stóp. Tyle że taka prognoza w znacznej mierze bazuje na założeniu, że wszelkie pozostałe warunki pozostaną niezmienione. A wystarczy wybuch wojny z Iranem i ceny ropy wylecą w powietrze, podobnie jak kurs walutowy. Dlatego też – pomimo słabnącej gospodarki – byłbym dalece zaskoczony, gdyby RPP była skłonna obniżać stopy procentowe po 50 pb na posiedzeniu. Spodziewać się raczej należy krótkiej serii obniżek stóp do poziomu 4 procent lub lekko poniżej. I odczekania. Bo to nie jest tak, że polska gospodarka jest tak słaba i nie ma perspektyw wzrostu. Po części brak wzrostu gospodarczego bierze się z ostrożności przedsiębiorców niechętnych inwestować w tak niepewnym okresie, szczególnie co do perspektyw gospodarczych w strefie euro. Nie należy się więc spodziewać, że nieco tańszy kredyt zachęci do inwestowania. Banki też są znacznie bardziej ostrożne i jak widać po oferowanym oprocentowaniu depozytów – zbierają pieniądze z rynku, aby poprawić relacje kredytów do depozytów. W takiej sytuacji dalsze obniżki stóp, choć uzasadnione, raczej znacznej ulgi gospodarce nie przyniosą.