Kraje rozwinięte wchodzą w fazę zerowego wzrostu gospodarczego

Gwałtowny przyrost popytu mamy na razie za sobą. A to przekłada się na wolniejszy wzrost gospodarczy w krajach rozwiniętych

Publikacja: 03.01.2013 00:10

Kraje rozwinięte wchodzą w fazę zerowego wzrostu gospodarczego

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Koniec grudnia zwykle wywoływał wzmożoną podaż tekstów podsumowujących mijający rok i kreślących prognozy na rok przyszły. Anno Domini 2012 jest pod tym względem nietypowy. Najwyraźniej także branżę prekognicyjną dotknął kryzys. I nic dziwnego. Jak stwierdził Benedykt Chmielowski, „rok jaki był, każdy wie". Natomiast w przepowiedniach wciąż dominują dwa warianty: rzadszy, czyli katastrofa konsekwentnie wieszczona przez Krzysztofa Rybińskiego (złośliwcy przypomnieli mu ubiegłoroczne przewidywania, z których żadne się nie sprawdziło) i częstszy, według którego nadal będzie stagnacja lub umiarkowana recesja.

W tym drugim wariancie pojawił się jednak pewien nowy element nieobecny przed rokiem czy dwoma. Do tej pory recesję uważano za zjawisko przejściowe, które trwać będzie krócej lub dłużej, ale minie i powrócimy do sytuacji mniej więcej takiej jak przed rokiem 2009.

Obecnie pojawiła się inna interpretacja.  Stagnacja jest traktowana nie jako przemijający wypadek przy pracy, lecz jako przejaw „nowej normalności". Ma ona polegać na tym, że rozwinięty świat wchodzi w fazę zerowego wzrostu gospodarczego i lata jedno-dwupunktowego powiększania PKB przeplatane będą okresami recesji.

Po ponad półwieczu stałego i dynamicznego rozwoju brzmi to jak herezja. Ale w istocie nie jest to nic nowego. Wzrost gospodarczy jest w dziejach świata zjawiskiem młodym. Pojawił się dopiero pod koniec XVIII wieku. Wcześniejszą roczną dynamikę PKB według szacunków można mierzyć w promilach. I taki wzrost wystarczał do zaspokojenia podstawowych potrzeb wedle ówczesnych standardów.

Dopiero rewolucja naukowo-przemysłowa spowodowała, że potrzeby zwiększyły się i niezbędne okazały się większe środki do ich zaspokajania. Do tego doszła zmiana postaw konsumenckich i to zarówno poprzez veblenowską konsumpcję ostentacyjną, jak i wielkie zdemokratyzowanie oraz umasowienie spożycia nowych dóbr trafiających na rynek.

Powstał samonapędzający się mechanizm. Przemysł może dostarczać nowe produkty, ludzie chcą z nich korzystać, a więc muszą efektywniej pracować, aby więcej kupić. Gospodarka więcej wytwarza produktów...

I nagle mechanizm ten się zaciął. Wygląda na to, że dotarł do swojego lokalnego maksimum. W krajach rozwiniętych nasycenie w zasadzie jest pełne. Prawie każdy człowiek gdzieś mieszka, ma samochód, pożera o tysiąc kilokalorii za dużo, ma dwa razy więcej elektroniki, niż potrafi obsłużyć. Wyposażenie infrastrukturalne państw „grupy G" jest kompletne. Świat jakoś nie pali się do nowej wojny. Przyhamowano tworzenie broni nowej generacji. Wszystkie najnowocześniejsze produkty to pochodne wynalazków sprzed prawie pół wieku, a na horyzoncie nie widać nowej rewolucji technicznej. Zatem wiele wskazuje na to, że gwałtowny przyrost popytu mamy na razie za sobą.

Wszystko to w żadnym stopniu nie dotyczy takich państw jak: Chiny, Indie, Brazylia czy Rosja. Tam głód konsumpcji jest nadal wilczy i pęd do jego zaspokojenia musi ciągnąć PKB w górę.

Szczęśliwie w pewnym stopniu dotyczy to także Polski. Do największych jeszcze trochę nam brakuje. Dlatego będziemy mieli wzrost, choć spowolniony. Ale dążymy do „nowej normalności".

Koniec grudnia zwykle wywoływał wzmożoną podaż tekstów podsumowujących mijający rok i kreślących prognozy na rok przyszły. Anno Domini 2012 jest pod tym względem nietypowy. Najwyraźniej także branżę prekognicyjną dotknął kryzys. I nic dziwnego. Jak stwierdził Benedykt Chmielowski, „rok jaki był, każdy wie". Natomiast w przepowiedniach wciąż dominują dwa warianty: rzadszy, czyli katastrofa konsekwentnie wieszczona przez Krzysztofa Rybińskiego (złośliwcy przypomnieli mu ubiegłoroczne przewidywania, z których żadne się nie sprawdziło) i częstszy, według którego nadal będzie stagnacja lub umiarkowana recesja.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację