Ostatnie dane pokazują wzrost eksportu o 100 proc. – to zasługa m.in. niskiej bazy. Polscy producenci żywności rynek rosyjski muszą po licznych zawirowaniach odzyskać. I idzie im to świetnie.

Od kilku lat co jakiś czas polscy producenci napotykają na kolejne problemy zawiązane z eksportem swoich towarów do Rosji. Embargo na import mięsa z Polski w wprowadzone w październiku 2005 roku zniesione zostało po dwóch latach. W styczniu 2011 roku pojawił się z kolej zakaz sprowadzania do Rosji polskich warzyw i owoców. Zarzut w obu przypadkach był ten sam – jakość nie odpowiadająca normom rosyjskim. Mimo że zgodna z unijnymi normami. Normy dotyczące przeprowadzania kontroli zostały tak wyśrubowane, że eksport przestał się opłacać.

To były decyzje władz. Rosjanie jednak nasze produkty cenią. Polskie marki żywnościowe mają renomę. W Rosji udało nam się coś, o co – na razie bez powodzenia – zabiegamy w krajach Europy Zachodniej: zbudowaliśmy silne marki, ze stabilną pozycją, które ludzie chcą kupować. Nasze produkty są dobrej jakości z racji bliskości rynku i co za tym idzie mniejszych kosztów transportu – tańsze od innych europejskich.

Współpraca na linii Polska – Rosja nie jest łatwa i nigdy nie była. Przykładów spięć można podać jeszcze kilka – próba obejścia Polski szerokim torem kolejowym przez Austrię i Czechy czy co roku powtarzające się negocjacje dotyczące liczby zezwoleń dwustronnych na wjazd kierowców z towarami. To wszystko jednak polityka. Polak z Rosjaninem się zawsze porozumie, mamy podobną mentalność, a biznes to biznes. Co prawda, jak twierdzą osoby, które mają partnerów biznesowych za wschodnią granicą, rozpoczęcie takiej współpracy trzeba przypieczętować morzem wódki. Ona też może być polska.