Dzień po mocnym uderzeniu Prokuratorii Generalnej („klasyczne wywłaszczenie") także Narodowy Bank Polski oraz Komisja Nadzoru Finansowego zgłosiły swoje liczne uwagi do rządowego projektu, który ma podobno zwiększać bezpieczeństwo przyszłych emerytur. Trudno przejść obojętnie obok kolejnych opinii, bo nieczęsto spotyka się tak surowe oceny państwowych instytucji w ostrych słowach krytykujące rządowe propozycje.

W Polsce od lat narzekamy na jakość debaty publicznej, jej niemerytoryczność, polityczną zaciekłość i brak szacunku dla innych uczestników wymiany opinii. Niestety obserwowana wymiana ciosów w tej emerytalnej „debacie" w tym przekonaniu wielu może tylko utwierdzić. A mogło się wydawać, że co jak co, ale właśnie reforma systemu emerytalnego – który na pewno wymaga korekt – jest doskonałą okazją do poprawy jakości publicznej debaty nad Wisłą i wymiany rzeczowych argumentów.

Efekt? Znany profesor, szanowany przez wielu ekonomista, przyznał mi niedawno, że on nie chce już uczestniczyć w takiej zaciekłej wymianie, bo z niej nic nie wynika, a rządowy plan i tak przejdzie przez Sejm.

Jak mamy więc rozmawiać, np. o wyzwaniach cywilizacyjnych stojących przed naszym krajem, skoro teraz wszyscy, którzy wyrażają opinię inną od jedynie słusznej, są odsądzani od czci i wiary? Na szczęście przedstawiciele nadzoru finansowego nie przejęli się fałszywymi oskarżeniami o lobbing na rzecz instytucji finansowych i klarownie pokazują, co będą oznaczały rządowe zmiany w systemie funduszy emerytalnych.