Dzień wcześniej wpadł mi w ręce raport Fundacji Kronenberga „Postawy Polaków wobec oszczędzania", według którego o emeryturze myśli zaledwie 9 proc. z nas, chociaż dużo więcej zdaje sobie sprawę z tego, że świadczenia te w przyszłości będą dużo niższe niż teraz. Mimo to tylko co jedenasty Polak odkłada, żeby tę emeryturę sobie powiększyć. Nasze emerytury będą tak niskie, że 91 proc. Polaków umrze z głodu, pozostaną tylko ci, którzy coś odkładają. Z drugiej strony, gdy w tłumie trudno wyłowić tych, którzy myślą o emeryturze, nie dziwi, że rząd „reformuje" OFE. Powiedzmy sobie jasno: emerytury nas nie obchodzą. Idealny moment na zmiany w OFE. Ale nie o funduszach miałem pisać, tylko o skłonnościach do oszczędzania. Tych skłonności po prostu nie mamy.
Regularnie odkłada tylko co dziesiąty z nas. Odsetek inwestujących spadł do 6 proc. Za to 15 proc. Polaków trzyma oszczędności w domu. W sumie dziś tak naprawdę nie ma różnicy czy w banku, czy pod materacem. Odsetki od depozytów są tak niskie, że nie da się ich zauważyć. Po uwzględnieniu inflacji i podatku Belki po roku na stu złotych zarobimy może trochę więcej niż złotówkę. Ale to nie może być usprawiedliwieniem tego, że nie oszczędzamy. Kiedyś skłonny byłem uwierzyć tym, którzy mówią, że ledwo wystarcza im do pierwszego i nie mają z czego odkładać. Myślałem: spore bezrobocie, niska płaca minimalna – rzeczywiście, może być trudno.
Ale ostatnio przy okazji debaty o unijnej dyrektywie tytoniowej dowiedziałem się, że co najmniej 30 proc. Polaków regularnie pali papierosy. Ile kosztuje dziś paczka? Średnio kilkanaście złotych. Nikt zatem nie przekona mnie, że ten, kto pali paczkę dziennie, nie jest w stanie w domowym budżecie znaleźć grosza oszczędności.
A skoro mniej palenia, to może i alkoholu? A co mają zrobić ci zabiegani, robiący karierę pracownicy korporacji, którzy nie piją i nie palą? Kawa na mieście, w popularnej kawiarni kosztuje średnio kilkanaście złotych. Takich przykładów z pewnością można by znaleźć wiele – wystarczy tylko trochę się zastanowić nad trybem życia, a w zasadzie sposobem wydawania pieniędzy. 55 proc. z nas wszystkie swoje zarobki przeznacza na bieżące potrzeby. Chciałbym zobaczyć taką listę bieżących potrzeb. Nie oszczędzamy, bo nie umiemy i nam się nie chce. Czas się nauczyć.
Ernest Bodziuch dziennikarz ekonomiczny Polsat Biznes