Bieńkowska – wydamy wszystkie euro z UE na lata 2007-2013

Wykorzystamy wszystkie pieniądze z budżetu na lata 2007-2013, a nowe programy wynegocjujemy do końca lipca - zapowiada Elżbieta Bieńkowska, wicepremier i minister infrastruktury i rozwoju.

Publikacja: 28.04.2014 17:31

Bieńkowska – wydamy wszystkie euro z UE na lata 2007-2013

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

Podtrzymuje Pani wcześniejsze zapewnienia, że Polska wykorzysta wszystkie pieniądze unijne z budżetu UE na lata 2007-2013. Zostały niecałe dwa lata na wydanie 21,5 mld euro?

Podtrzymuję. Na 98 proc. środków mamy już podpisane umowy. Oczywiście lata 2014-2015 będą okresem trudnym i nerwowym. Gdzie będzie to konieczne przesuniemy środki, ale na pewno wykorzystamy je wszystkie.

A co z pieniędzmi na inwestycje kolejowe? Zdaje się, że ostatecznie kolej ich nie wykorzysta i przesuniecie je na szynowy transport miejski?

W tej chwili na kolei mamy zawarte umowy na 87 proc. dostępnych funduszy. To ogromny skok w porównaniu do sytuacji sprzed trzech, a nawet dwóch lat. Na pewno nie będziemy przesuwać środków na drogi. Jeżeli z projektów kolejowych pozostanie część pieniędzy, co może się zdarzyć, to pieniądze przesuniemy na miejski transport szynowy. Miasta o tym wiedzą i będziemy to robić w kilku turach. Po długich negocjacjach z Komisją Europejską mamy jej zgodę na podwyższenie poziomu dofinansowania w całym transporcie szynowym do 80 proc. Miasta, które pozyskały środki na ten rodzaj transportu dostawały 50-60 proc. i teraz mają możliwość dofinansowania nawet do 85 proc. choć pewnie aż do tego poziomu nie dojdziemy.

To dobra wiadomość dla miast...

Będziemy to robić sukcesywnie np. po 5 proc. w miarę pojawiania się wolnych środków. Samorządy to jednak uszczęśliwi, bo chodzi o projekty warte po kilkaset milionów złotych i każde kilka procent to kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt milionów złotych. Zyskają np. Kraków i Śląsk.

Absolutny priorytet do 2020 r. to dokończenie podstawowej sieci dróg ekspresowych.

Do zarządów spółek kolejowych weszło ostatnio dużo bankowców. Bankowiec został też wiceministrem odpowiedzialnym za kolej. Bankowcy uzdrowią kolej?

Wymiana zarządów spółek kolejowych to nie moja zasługa. Zrobił to mój poprzednik. Mimo, że kolejarze nazywają ich „bankomatami", uważam, że gdyby nie doszło do tych zmian, to środki unijne na kolej musielibyśmy na pewno przesuwać. Sektor kolejowy jest zaniedbany i nie da się w krótkim czasie całkowicie uzdrowić tej sytuacji. Do nowych zarządów mam duże zaufanie. „Czują" kolej i myślę, że zmierzamy we właściwym kierunku, bo przez ostatnie dwa lata doszło do poważnych zmian.

W programie „Innowacyjna gospodarka" ze względu na tzw. infoaferę są wielkie problemy z euro na budowę e-administracji, da się uratować wszystkie e-projekty?

Ostatnie informacje dotyczące infoafery nie dotyczyły już projektów dotowanych środkami z UE. Od 2012 r. realizujemy program naprawczy. Wszystkie projekty były sprawdzone wstecz pod kątem zamówień publicznych. Kolejne zamówienia są pod lupą naszą i służb. Jesteśmy w kontakcie z CBA i prokuratorem generalnym. Instytucje te zdają sobie sprawę, że koniec 2015 r. to ważna data z punktu widzenia rozliczeń z Komisją Europejską.

„Innowacyjna gospodarka" to także problemy z dużymi inwestycjami produkcyjnymi firm, których większość wciąż czeka na potwierdzenie dofinansowania przez Komisję Europejską. Dlaczego Bruksela tak zwleka?

Sedno sprawy tkwi w tym, że KE zgodziła się na wsparcie dużych inwestycji w produkcję akceptując program „Innowacyjna gospodarka". Mimo to potem zaczęła szukać sposobności, aby nie udzielić dofinansowania tym projektom, stosując czasem inne, niż przyjęte wcześniej, kryteria. To trochę tak, jakby zmienić zasady w trakcie gry. Mam nadzieję, że proces akceptacji ruszy. Chcą tego unijni komisarze, bo dążą do zamknięcia wielu spraw przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Przed nami okres 2014-2020. Polska jako pierwsza przesłała do Komisji Europejskiej projekt umowy partnerstwa, a więc dokument, w którym wskazujemy jak nasz kraj chce wydać pieniądze z nowego budżetu UE. Ile potrwają negocjacje treści tego dokumentu i treści programów operacyjnych?

Liczyłam, że prace nad umową i programami będą jednoczesne i skończą się w lipcu. Za nami dwie tury burzliwych rozmów. Wygląda na to i tak deklaruje KE, że umowa partnerstwa zostanie podpisana już w maju przed wyborami do PE. Rozmowy o programach potrwają nieco dłużej. Ważne jest, że jako pierwszy kraj złożyliśmy projekt umowy partnerstwa. KE traktuje nas jako przykład, bo przy drugim już siedmioletnim budżecie UE nasze programy ponownie są największe. Jak KE zakończy negocjacje z nami, to będzie to dla niej milowy krok.

To kiedy popłyną pierwsze środki z nowego budżetu UE?

Tam gdzie nie ma pomocy publicznej, to środki krajowe już płyną. Część projektów zaczęła się już w styczniu br. Również wszyscy marszałkowie złożyli do KE projekty programów regionalnych i uważam że do końca lipca wynegocjujemy wszystkie programy.

Marszałkom zależy na starcie nowych programów ze względu na wybory samorządowe?

Marszałkowie mają swoje strategie rozwoju i chcą zacząć je wdrażać. Programy regionalne są ważnym źródłem finansowania celów zapisanych w tych dokumentach. Z tego powodu faktycznie zależy im na szybkim starcie ich programów.

82,5 mld euro, które przyznano Polsce z polityki spójności to ogromne pieniądze które mamy wydać inaczej niż dotychczas. Co się zmieni?

W skrócie - więcej pieniędzy trafi do przedsiębiorców i na ich współpracę z nauką. To będzie największy skok.

Firmy będą głównym odbiorcą nowych pieniędzy?

Firmy i samorządy. Łącznie do tych dwóch grup może trafić około 70 proc. środków. Przedsiębiorcy korzystają z funduszy nie tylko jako bezpośredni beneficjenci. Realizują wiele kontraktów przy różnych inwestycjach finansowanych ze środków unijnych.

Samorządy udźwigną kolejny wkład własny?

Udźwigną, jeśli będą inwestować pieniądze unijne z głową. My staramy się im sprzyjać, wprowadzając m.in. korzystne dla samorządów zmiany w ustawie o finansach publicznych, dotyczące limitu zadłużenia.

A co z infrastrukturą?

Absolutny priorytet to dokończenie podstawowej sieci dróg ekspresowych. Powinniśmy się z tym uporać do 2020 r.

A autostrady?

Z autostrad zostaną nam do zrobienia dwa fragmenty. Odcinek A1 od Częstochowy do Tuszyna. Drugi odcinek  jest na zachodzie. Chodzi o starą autostradę A18 na Dolnym Śląsku - od A4 w kierunku Berlina. Szukamy dla nich odpowiedniego montażu finansowego.

A koleje?

Koleje też są bardzo ważne, ale chodzi bardziej o czysty transport miejski. KE niechętnie zgadza się na zakup taboru, jeśli nie jest on powiązany z modernizacją linii kolejowych. Takie stanowisko nie dotyczy możliwości dofinansowania taboru niskoemisyjnego w miastach, np. tramwajów. Nasza argumentacja co do zachowania balansu pomiędzy drogami i kolejami była taka, że jeśli mamy otrzymać zdecydowanie więcej unijnych pieniędzy na kolej, to trudno będzie je w pełni spożytkować. A i tak, uwzględniając Instrument Łącząc Europę, będziemy ich mieli prawie dwa razy więcej niż teraz. Może to być nawet 40 mld zł.

Tymczasem Polska zajęła ostatnie miejsce w rankingu KE dotyczącym jakości transportu?

Przygotowując ten ranking KE bazowała na danych z 2012 r., a nawet z końca 2011 r., a akurat w przypadku Polski sporo dróg i innych inwestycji w transporcie zbudowaliśmy przez ostatnie dwa lata. Dlatego ranking nie odzwierciedla stanu obecnego. Chwytliwe są informacje w mediach, że z transportem jest u nas gorzej niż w Grecji czy Bułgarii, ale to nieprawda.

Szefa Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad jednak Pani zmieniła?

Szefa GDDKiA odwołałam, ale nie dlatego, że nie budował dróg tylko dlatego, że wzbudzał już zbyt duże kontrowersje wśród branży drogowej, z którą był mocno skonfliktowany. Zresztą obie strony sporu nie były święte. Drogowcy chcą zarobić i dążą do tego różnymi sposobami. Uważam jednak, że zawsze lepszy jest dialog, niż stawianie sprawy na ostrzu noża.

W okresie 2014-2020 obędzie się bez bankructw firm drogowych?

Będziemy się bardzo starać, żeby się obyło. Cały czas rozmawiamy z branżą drogową i kolejową. Organizujemy coś na kształt okrągłego stołu i zmieniamy przepisy, które mogłyby skutkować powtórką z historii. Już teraz większość regulacji jest taka jak w Niemczech.

Odwołała też Pani dyrektora Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze oraz warszawskiego Lotniska Chopina i powołała nowego?

Od nowego dyrektora Portów Lotniczych oczekuje przede wszystkim wprowadzenia zmian w sposobie funkcjonowania przedsiębiorstwa.

Powstanie holding lotniczy, do którego miałyby wejść m.in. Porty Lotnicze i PLL LOT?

Absolutnie o tym nie myślę. Chcę uzdrowić przedsiębiorstwo, które zarządza Portem Lotniczym Chopina i jest współwłaścicielem większości lotnisk regionalnych. To rzecz poważna także w kontekście współpracy z narodowym przewoźnikiem lotniczym. Chodzi o stan finansowy i funkcjonowanie tego przedsiębiorstwa.

Nieźle tam zarabiają...

Średnia płaca to 9,3 tys. zł brutto w firmie, w której jest ok. 2200 osób. Do tego pracujący powyżej pięciu lat otrzymują przy zwolnieniu 24-miesięczną odprawę, a pracujący ponad dziesięć lat mają odprawę 36-miesięczną. Większość załogi do pracownicy z długoletnim stażem pracy w PPL. Dotychczas nikogo tam raczej nie zwalniano.

Jak szybko możliwa jest komercjalizacja Portów Lotniczych?

Rozważamy jej przeprowadzenie, ale na tym etapie trudno mówić o terminach. Jednak nawet posłowie opozycji, którzy znają materię mówią, żeby ktoś wreszcie zreformował to przedsiębiorstwo.

A co sądzi Pani o liście z Portów Lotniczych do KE, w którym związkowcy postulują odebranie pomocy publicznej dla PLL LOT?

To działanie na szkodę narodowego przewoźnika i  największego klienta. Lepszego nie będzie, bo przecież dla każdej tradycyjnej innej linii to inne lotnisko jest portem hub'owym.

A co z prywatyzacją lotnisk w Polsce?

Kiedy dokonamy odpowiednich zmian w PPL, będziemy myśleć o portach regionalnych. Reforma PPL to jeden z trzech moich celów.

To niedobrze jak wicepremier wyznacza sobie za cel przekształcenie jednego, choćby nawet dużego i ważnego, przedsiębiorstwa?

Wiem. To detal, ale zmiany w PPL to rzecz, która zostanie i przyniesie duże korzyści w przyszłości.

Nie lepiej zająć się koleją?

Koleją też się zajmuję. Jak i sprawą tzw. interoperacyjności, czyli tym co będzie na autostradach po bramkach. Mamy GDDKiA, Stalexport, Autostradę Wielkopolską i GTC jako zarządzających i na wszystkich autostradach mamy bramki, a do tego przewidywane potoki pojazdów na 2030 r. np. na północy wypełniły się już w 2012 r. Dlatego musimy ten problem rozwiązać. Mamy kilku koncesjonariuszy, a z wszystkimi trzeba się porozumieć. Nie ma sensu budować nowych bramek. Obecnie cała radość z jazdy kończy się na bramkach.

Jakie są koncepcje?

Jest ich kilka np. pobór satelitarny, który działa w Portugalii. Inna to dobrze znane winiety, choć wydaje się to krokiem w tył. Tym bardziej, że kraje stosujące winiety żegnają się z nimi i idą w pobór elektroniczny.

Przy okazji kryzysu na Ukrainie powróciła dyskusja o przystąpieniu Polski do strefy euro. Powinniśmy do niej przystąpić?

Wciąż nie spełniamy dwóch kryteriów przyjęcia do strefy euro. Kiedyś mi się wydawało, że euro powinniśmy przyjąć jak najszybciej. Potem jak nadszedł kryzys okazało się, że dobrze, iż euro nie mamy, a wręcz pomogło nam to uniknąć recesji. Jest jednak i druga strona tego medalu. Europejsko-polityczno-dyplomatyczna. Strefa euro się integruje, także na skutek kryzysu. Zapadają w niej ważne decyzje. Dlatego po spełnieniu wszystkich kryteriów będziemy musieli zdecydować o wejściu na ów moment, bo nikt przecież nie przewidzi kiedy będzie następny kryzys i jakie będą jego skutki.

Jak podzielone są kompetencje wicepremierów ds. gospodarczych. Formalnie wicepremier Janusz Piechociński odpowiada za gospodarkę, a Pani za infrastrukturę i środki z UE, a w praktyce?

Są takie jak je opisano choć moje są nadrzędne jeśli chodzi o pieniądze europejskie. Często wraz z moimi zastępcami wypowiadamy się na temat energetyki czy o przedsiębiorstwach, bo do tych sektorów trafia gros unijnych euro.

Elżbieta Bieńkowska

od 27 listopada 2013 r. wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju. Wcześniej minister rozwoju regionalnego w obu rządach Donalda Tuska. Senator VIII kadencji. Wcześniej pracowała m.in. jako dyrektor w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego. Ukończyła filologię orientalną na UJ, Krajową Szkołę Administracji Publicznej oraz studia MBA w SGH.

Podtrzymuje Pani wcześniejsze zapewnienia, że Polska wykorzysta wszystkie pieniądze unijne z budżetu UE na lata 2007-2013. Zostały niecałe dwa lata na wydanie 21,5 mld euro?

Podtrzymuję. Na 98 proc. środków mamy już podpisane umowy. Oczywiście lata 2014-2015 będą okresem trudnym i nerwowym. Gdzie będzie to konieczne przesuniemy środki, ale na pewno wykorzystamy je wszystkie.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska