Kiedy został pan wiceministrem finansów ds. długu publicznego, oprocentowanie 10-letnich obligacji było w okolicach 5 proc. Teraz jest poniżej 4 proc. Co takiego się stało przez ten czas?
W ostatnich dwóch latach dużo się zmieniło w otoczeniu rynkowym zarówno krajowym, jak i zagranicznym. Rynki finansowe żyły głównie w rytm decyzji FED i pozostałych dominujących banków centralnych dotyczących kierunków polityki pieniężnej. W Polsce trwał zakończony w połowie 2013 r. proces obniżenia stóp procentowych NBP do najniższych historycznie poziomów, a jednocześnie ciągle podnosiła się dobra ocena Polski, jako stabilnego i bezpiecznego miejsca do inwestowania.
Przez ostatni rok mieliśmy z kolei do czynienia z oczekiwaniem i faktycznym rozpoczęciem ograniczania skupu aktywów przez amerykański Fed, co wpłynęło na wzrost rentowności papierów skarbowych i okresowe zmniejszenie pozycji przez inwestorów zagranicznych posiadających nasze obligacje skarbowe o ok. 20 mld zł, z czego ponad połowa to były środki czekające na okazje do ponownych inwestycji. Sytuację na naszym rynku obligacji stabilizowały dobre fundamenty Polski, duży stopień sfinansowania potrzeb pożyczkowych i zachowanie naszych władz monetarnych. Rada Polityki Pieniężnej jasno komunikowała, że nie będzie w dłuższym okresie zmieniać stóp procentowych. Dobrym instrumentem wprowadzonym przez Radę było też tzw. forward guidance, czyli sposób komunikowania się z rynkiem, który stabilizuje poziom cen obligacji.
Zapowiedzi stymulujących gospodarkę strefy euro działań EBC spowodowały, że nasz dług stał się jeszcze bardziej atrakcyjny. Ponownie więc obserwujemy napływ kapitału z zagranicy. Inwestorzy zagraniczni doceniają stabilność i przewidywalność polskiej polityki gospodarczej oraz bardzo dobre perspektywy wzrostu gospodarczego, które mają przełożenie również na sytuację fiskalną. Jednocześnie bliski okres zakończenia finansowania tegorocznych potrzeb pożyczkowych sprawia, że mamy komfort sterowania podażą papierów skarbowych m. in. w taki sposób aby poprawiać parametry długu i zwiększać udział inwestorów krajowych.
A to co się dzieje na Ukrainie pomaga czy szkodzi cenom naszego długu?