Winiecki: Tani pieniądz nie daje wzrostu

RPP powinna być bardzo oszczędna w decyzjach dotyczących stóp – mówi członek Rady.

Publikacja: 04.11.2014 07:30

Winiecki: Tani pieniądz nie daje wzrostu

Foto: Fotorzepa

Rz: Na świecie, w Europie, w Polsce jest coraz więcej taniego pieniądza. Czy to się przełoży na rozkręcenie gospodarki?

Jan Winiecki:

W Europie Zachodniej i Stanach nie widać efektów prowzrostowych zerowej stopy procentowej. Europa rośnie w tempie około 1 proc., USA ok. 2 proc. Amerykański wzrost nie ma nic wspólnego z lepszą polityką monetarną, tylko są to niezniszczone do końca odpryski reaganowskich reform z lat 80.

Jednak w Europie mamy przykłady wyższego wzrostu. Wielka Brytania chociażby.

Ale dzieje się tak nie z powodu polityki zerowych stóp procentowych, tylko dlatego, że brytyjski program reform jest typowym programem dla krajów wychodzących z dużych deficytów budżetowych. Poważne badania (Alesina i Ardagna, 2010) mówią, że ożywienie przy trwale zmniejszonym deficycie budżetowym następuje w krajach, które średnio o 85 proc. zmniejszają wydatki, a tylko o 15 proc. zwiększają dochody. Co mamy w Wielkiej Brytanii? 75 proc. cięć wydatków publicznych i 25 proc. przyrost dochodów. Prawie według recepty! Ten kraj rozwija się nieco szybciej dlatego, że prowadzi skuteczną politykę wyciśnięcia z gospodarki nadmiaru wydatków publicznych.

Skoro brak efektów pozytywnych, to czy polityka darmowego pieniądza może przynieść negatywne skutki?

Tak. Wiadomo na przykład, że im tańszy pieniądz, tym bardziej zmieniają się proporcje między inwestorami. Tymi, którzy inwestują dlatego, że widzą perspektywę wzrostu popytu i tymi, którzy inwestują dlatego, że są już na pograniczu bankructwa. Jeden kredyt mniej czy więcej nie ma dla nich specjalnego znaczenia. Im tańszy jest pieniądz, tym bardziej zachęca ryzykantów.

Ale to nie są jedyne problemy, mamy też do czynienia z kwestiami dotyczącymi rozszczepienia rynku. Znany ekonomista Claudio Borio z bazylejskiego BIS powiedział niedawno, że mamy dwa światy podejmowanego ryzyka. Po pierwsze, świat rynków finansowych, gdzie to ryzyko jest podejmowane na wielką skalę i grozi to kolejnym tąpnięciem kryzysowym. A po drugie, jak stwierdził Borio, mamy rynek gospodarki realnej, na którym „ryzyko wzięło sobie urlop i wyjechało na długie wakacje". Sektor gospodarki realnej jest opływany dookoła przez ten tani pieniądz, ale do środka on nie dociera!

Dlaczego tak się dzieje?

Ponieważ ciągle większość przedsiębiorców to ci, którzy kalkulują i mówią: chwileczkę, nie widać perspektywy wzrostu popytu na moje produkty, więc nie będę inwestował. Rezultat tego jest taki, że na rynkach finansowych wszystko kwitnie, ale z drugiej strony w latach 2008–2012 w USA w ciągu pięciu lat wzrost kredytów dla sektora gospodarki realnej wyniósł zaledwie 0,8 proc. Widać zatem wyraźnie, że te dwa światy się nie przenikają.

Wreszcie mamy jeszcze jeden antysystemowy efekt taniego pieniądza: skoro na rynkach finansowych zyski kwitną, a nie inwestuje się ich w realnej gospodarce, coś z tymi pieniędzmi trzeba zrobić. Kupuje się więc akcje własnej firmy i rozprzedaje wewnątrz. To znaczy, że zmieniają się proporcje pomiędzy akcjami przedsiębiorstw, które znajdują się na rynku, a aktywami w rękach tych, którzy firmami rządzą. To osłabia mechanizm kontroli giełdy nad poziomem efektywności menedżerskiej.

To dlaczego Europa i Stany brną w tani pieniądz?

To jest pewna bezradność intelektualna. Głównym problemem Europy, a także USA, jest ciężar socjalu przytłaczający te gospodarki. Trzeba pamiętać, że kiedy mamy na przykład wydatki publiczne na poziomie 50 proc. PKB, to drugą stroną medalu jest to, że w tych krajach osłabły bodźce do tego, żeby pracować, zarabiać, oszczędzać i inwestować. To się przenosi na coraz niższy wzrost gospodarczy. Dlatego uważam, że przed światem zachodnim stoi perspektywa powolnego wzrostu rzędu 1 proc. przez dłuższy okres.

Do tego dochodzą inne kwestie. Skoro będzie niski wzrost, to będzie niska presja popytowa i niska inflacja. Mamy przed sobą perspektywę dekady niskiego wzrostu i niskiej inflacji. To jest zupełnie inny świat, na który mało kto wydaje się intelektualnie przygotowany.

Chyba że inni pójdą w ślady Wielkiej Brytanii.

Tak, trzeba stosować ortodoksyjne rozwiązania. Ale jak wiadomo, kraje Zachodu idą w inną stronę. Mamy zatem środowisko międzynarodowe, które ogranicza polski wzrost gospodarczy. Trzy czwarte naszego eksportu idzie do krajów, które się bardzo wolno rozwijają. A to oznacza – w połączeniu z brakiem jakiegoś większego optymizmu wśród przedsiębiorców – że nasze możliwości wzrostu gospodarczego wynoszą trzy procent plus. Możemy się więc pożegnać z oczekiwaniami o trwałym wzroście ponad 4 proc. To nie jest zresztą żadna tragedia, tylko realny scenariusz.

To co można zrobić w Polsce na rzecz wyższego wzrostu?

Nie jestem pewien, czy jesteśmy w stanie zrobić wiele. Poza redukowaniem rozmaitych absurdów biurokratyczno-antyrynkowych. Niestety, doświadczenie ostatnich lat wskazuje, że złym duchem polskiego rządu jest Jan Krzysztof Bielecki, który namawia do różnych szkodliwych, antyrynkowych pomysłów. A rządzący niestety to kupują. Przypomnijmy choćby poziom populizmu przy OFE.

Uważałem, że pierwotne założenia OFE należy skorygować, ale przecież nie na zasadzie podważania zaufania do kapitalistycznego rynku.

Odejście od populizmu, odejście od wszechwładnej biurokracji, zmiany w prawie – to wszystko może zwiększyć pole działania naszych przedsiębiorców. Nie widzę jednak specjalnego pola do popisu dla polityki fiskalnej czy dla polityki monetarnej jako źródła nakręcania koniunktury.

A co powinna zrobić RPP?

Myślę, że już dosyć daleko poszliśmy w kierunku obniżania stop procentowych. A nie ma żadnych gwarancji, że jest to środek, który zwiększa dynamizm gospodarczy. Powinniśmy być więc bardzo oszczędni w decyzjach i już więcej w tego rodzaju operacje się nie wdawać.

CV

Jan Winiecki, ekonomista, od stycznia 2010 r. członek Rady Polityki Pieniężnej. Specjalizuje się w makroekonomii oraz międzynarodowych stosunkach gospodarczych.

Rz: Na świecie, w Europie, w Polsce jest coraz więcej taniego pieniądza. Czy to się przełoży na rozkręcenie gospodarki?

Jan Winiecki:

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację