Tymczasem Polska wciąż ma problem z przyjęciem przepisów w sprawie energii z odnawialnych źródeł. Inwestorzy nadal nie wiedzą, w jakich warunkach przyjdzie im działać. Wstrzymują się więc z realizacją nowych projektów. A bez nich trudno nam będzie spełnić unijne wymogi. Opóźnienie sięga już czterech lat. Rzecznik Trybunału Sprawiedliwości UE ponowił nawet propozycję kary dla naszego kraju za spóźnienie. Decyzja ma zapaść na początku 2015 r. Poprzednią propozycję (133 tys. euro za każdy dzień spóźnienia, do przyjęcia unijnych przepisów) udało nam się oddalić. Tym razem ma ona sięgać 61 tys. euro dziennie. Może znów kary uda się uniknąć. W szybkiej reakcji minister gospodarki zapowiedział przyjęcie ustawy tak, by obowiązywała już w lutym.

To jest wielka polityka i wielki biznes. Ale temat OZE ma też wymiar skromniejszy, bliższy zwykłym ludziom. Otóż warto, by mali producenci rozważyli łączenie sił w lokalne, sąsiedzkie wspólnoty energetyczne. Pisaliśmy w „Rzeczpopolitej" o pierwszej w Polsce spółdzielni energetycznej na Lubelszczyźnie. A planując takie projekty, warto się przyjrzeć doświadczeniom sąsiadów zza Odry, aby tam, gdzie się da, nie wyważać otwartych drzwi.