Bezrobocie spada, ale wynika to z faktu, że ciągle wiele osób wyjeżdża w poszukiwaniu zatrudnienia za granicę lub dorabia w kilku miejscach. Centra usług wspólnych wciąż się rozwijają, nowe uruchamiane są nie tylko w Warszawie czy Krakowie. Na liście potencjalnych lokalizacji zaczął się pojawiać Lublin. Dziwne, że dopiero teraz – miasto z tyloma absolwentami wyższych uczelni, którzy za pracą coraz częściej wyjeżdżają do Warszawy czy wręcz za granicę. Jeśli dostaną ciekawą propozycję, może prędzej podejmą decyzję o pozostaniu w kraju. Dla młodych ludzi tuż po studiach i bez zobowiązań natury rodzinnej ogromną atrakcją jest choćby możliwość wyjazdu na szkolenie czy wręcz do pracy w innych biurach firmy – mowa jest nie tylko o lokalizacjach europejskich.
Oczywiście dla ogromnej grupy młodych międzynarodowe korporacje to samo zło: ciężka praca, niskie zarobki i jeszcze wiele innych niegodziwości. Ciekawe, czy dalej by tak ochoczo te firmy krytykowali, mając do wyboru kilka umów o dzieło, za które należności spływają z solidnym poślizgiem.
Czy młodzi traktują to jako szansę? Część na pewno, ale jak wiem z prywatnych rozmów z osobą prowadzącą rekrutacje, podejście absolwentów jest zupełnie inne niż roczników urodzonych w latach 70. czy do połowy lat 80. Duża grupa nie przychodzi na umówione spotkanie. Z kolei część z tych, którzy się stawią, potrafi mieć takie oczekiwania, że rekruterom opadają szczęki. Tylko część z tych absurdalnych oczekiwań dotyczy zarobków – młodzi bez żadnych zobowiązań oczekują krótszego czasu pracy, aby realizować pasje lub po prostu spać. Ich kariera nie interesuje – wolą Facebooka.