Tylko ludzie naiwni mogą sądzić, że zjawisko takie może wziąć się ot tak, samo z siebie, bez poważniejszych powodów. Osoby doświadczone wiedzą, że jest to odbicie ważnych zjawisk zachodzących w kraju. Kłócąc się tylko co do tego, o jakie zjawiska może chodzić.
Pragnąc się zorientować, o co może chodzić, przeprowadziłem serię konsultacji z gronem zaprzyjaźnionych meteorologów oraz ekonomistów – a profesje te, jak powszechnie wiadomo, łączy bardzo wiele, przede wszystkim niesprawdzające się prognozy. Odpowiedzi uzyskałem bardzo różne, ale dające się pogrupować w kilka obszarów. Oto one.
Pierwsza grupa odpowiedzi, najbliższa sercu meteorologów, sugeruje, że mamy do czynienia z gwałtownymi efektami ocieplenia klimatu. Nie chodzi jednak o sam wzrost temperatury, ale o rozpalone emocje, które budzi w nas polityka klimatyczna Unii. Sytuację dodatkowo rozpala 1,4 miliarda złotych strat, które poniosło w pierwszym półroczu polskie górnictwo węglowe. Po fali sierpniowych upałów można więc przewidywać jesienią falę strajkowych burz.
Kolejne odpowiedzi wiążą obecne upały przede wszystkim z rozgrzewającą się temperaturą polityczną w kraju związaną ze zbliżającymi się nieuchronnie wyborami. Teoria ta może być poparta wieloma dowodami z przeszłości – a zwłaszcza wulkaniczną eksplozją obietnic, które jak dotąd zawsze towarzyszyły kampaniom wyborczym. Pesymiści zauważają, że na razie jest jednak sezon urlopowy, więc prawdziwe upały dopiero przyjdą.
Ostrożni makroekonomiści szukają źródła upałów w pierwszych efektach przegrzewania się gospodarki – spadającym bezrobociu i rosnących w ślad za tym realnych płacach. Oliwy do ognia dolał prezes Belka, ogłaszając, że jego zdaniem płace powinny wzrastać jeszcze szybciej. Prognozy: dalszy wzrost słupka rtęci w całym przyszłym roku.