To bezsprzecznie bardzo dobre informacje dla nas wszystkich, polskiej gospodarki, złotego, obligacji i... polityków (bynajmniej nie z opozycyjnych partii). Powód? Międzynarodowe agencje ratingowe to swoisty drogowskaz dla inwestorów zagranicznych – nie tylko tych finansowych. Skoro bowiem wiarygodność danego kraju jest wysoka, a perspektywy stabilne, można odważniej tutaj inwestować, przejmować, prowadzić działalność gospodarczą. Ma to niebagatelne znaczenie zwłaszcza w ostatnich miesiącach, kiedy i rola inwestorów zagranicznych w Polsce była często podawana w wątpliwość przez niektórych polityków.
Dobre oceny firm ratingowych to również stabilność na krajowym rynku finansowym. Chodzi o ocenę siły naszej waluty, naszych obligacji skarbowych, naszej giełdy. A to już bezpośrednie przełożenie na nasze portfele: osób zadłużonych w walutach obcych, przyszłych emerytów, oszczędzających.
Czy można było się spodziewać innej decyzji agencji? Wśród 30 pytanych kilka dni wcześniej ekonomistów przeważali optymiści. Sama premier Beata Szydło dzień wcześniej dzieliła się publicznie przeczuciami, że będzie dobrze. A tradycją wymienionych agencji ratingowych jest telefoniczna konferencja z przedstawicielami ocenianego kraju i ujawnienie swojej decyzji (podobnie było rok wcześniej, tyle tylko, że wtedy jedna z agencji rating obniżyła).
Pewna doza niepewności jednak gdzieś się przewijała. Chodziło o wpływ na naszą gospodarkę kryzysu politycznego (rozwiązany został dopiero w czwartek) czy budżetowych skutków obniżenia wieku emerytalnego.
Górę wzięła jednak dobra kondycja polskiej gospodarki, a zwłaszcza prognozy. Śmiało można powiedzieć, że przed polską gospodarką dobry rok. Wyraźnie przyspieszamy, co powinno być widoczne w poprawiających się z kwartału na kwartał danych makroekonomicznych.