Rz: Przyjeżdża pan do Warszawy zaprezentować najnowszy „Raport o transformacji" EBOR. Jakie jest jego główne przesłanie?
N ie skupiamy się na liczbach, ale patrzymy szerzej na dystrybucję dochodu i ewolucję przychodów poszczególnych części społeczeństw w krajach, w których EBOR operuje. Analizujemy, kto zyskał, a kto stracił na transformacji w ostatnich 27 latach. Raport pokazuje, że była ona bolesna, że nie każdy w takim samym stopniu z niej skorzystał. W Polsce postrzeganej jako kraj, który odniósł sukces w tych przemianach, w latach 1989–2016 średni dochód uległ podwojeniu. Ale jeśli w rzeczywistości porównamy, ilu osobom wzrósł on dwukrotnie, okazuje się, że dotyczy to jedynie 25–30 proc. społeczeństwa, podczas gdy dla niektórych zwiększył się on zaledwie o 40 proc. Nie jest to zły wynik w porównaniu z innymi krajami, ale dowodzi, że nie wszyscy jednakowo skorzystali na przemianach ustrojowych.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości sprawujący władzę od jesieni 2015 r. zdecydował się na programy wyrównujące różnice dochodów w społeczeństwie. Jak EBOR ocenia takie decyzje?
Nie chodzi o to, by wszystkim płacić więcej, tylko o wyższy poziom życia wszystkich Polaków. Tymczasem pozostały poważne problemy, takie jak uczestnictwo i równouprawnienie kobiet na rynku pracy, wyrównywanie różnic w społeczeństwie, dostęp do oświaty i kształcenia. Inne zagadnienie, które nas niepokoi, to dostęp do rynku pracy dla osób starszych i zrównoważony dostęp do rent i emerytur. I znów podkreślam: chodzi nam o całe społeczeństwo, a nie tylko o te górne 20–30 proc.
Mówi pan o pracy dla ludzi starszych. Tymczasem polski rząd zdecydował się na obniżenie wieku emerytalnego i umożliwia wcześniejsze zakończenie aktywności zawodowej. Jak pan ocenia tę decyzję?