Oferta lokali na wynajem na polskim rynku jest bardzo zróżnicowana. W małej kawalerce na poddaszu pod Jarocinem, budowanej w ramach programu Mieszkanie+, miesięczny czynsz ma wynieść 392 zł plus media. Z kolei w luksusowym wieżowcu Złota 44 stawki najmu apartamentów zaczynają się od 2 tys. euro miesięcznie.
Polacy bardzo chętnie lokują nadwyżki finansowe w zakup mieszkań pod wynajem, ponieważ przy obecnym poziomie stóp procentowych zapewnia to atrakcyjny zwrot przy relatywnie niskim ryzyku, w porównaniu z chociażby inwestowaniem na giełdzie. Informacje płynące od ekspertów świadczą o tym, że lokale wystawiane na rynek schodzą na pniu. To z kolei napędza kolejne zakupy mieszkań u deweloperów, którzy biją rekordy sprzedaży.
W porównaniu z krajami Europy Zachodniej fenomenem naszego rynku jest to, że wynajem mieszkań jest domeną inwestorów indywidualnych. Wciąż brakuje instytucji profesjonalnie zarządzających całymi portfelami lokali – kilku zagranicznych graczy czy nasz rodzimy BGK Nieruchomości to wyjątki potwierdzające regułę.
Taki układ rynku ma się stopniowo zmieniać, bo młodsze pokolenia nie uważają za priorytet wiązać się z jednym miejscem, zwłaszcza jeśli miałoby to wymagać zaciągania spłacanych przez dekady zobowiązań finansowych. Także dzisiejszy rynek pracy wymaga większej mobilności.
Pomysły inwestorów na fundusze mieszkań na wynajem są bardzo różne. Jeden z deweloperów planuje, że jego portfel będzie się składał z lokali rozproszonych, dobranych po kilka z poszczególnych inwestycji. Inny z kolei stawia na budowę całych bloków z częściami wspólnymi oraz całodobową obsługą.