Zadłużenie ZOZ wypomnieli szefowej resortu lekarze w czasie zjazdu swojego samorządu tydzień temu: w szczytowym momencie dług sięgnął 3,2 mln zł.
Część tego zadłużenia powstała jeszcze za czasów, gdy kierowała nim Kopacz. – Trzeba na to spojrzeć z pewnej perspektywy, zadłużanie się służby zdrowia w tamtym czasie wynikało ze złych rozwiązań systemowych, np. z ustawy 203 – wyjaśnia Ewa Gwiazdowicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
Andrzej Piotrowski, dyrektor szydłowieckiego ZOZ, a kiedyś zastępca Kopacz, dodaje: – 535 tysięcy musieliśmy zapłacić personelowi z powodu uchwalonej przez Sejm podwyżki pensji, tzw. ustawy 203.
Do tego doszła niekorzystna interpretacja przepisów Ministerstwa Finansów. Służba zdrowia miała płacić takie same podatki gruntowe jak wszyscy przedsiębiorcy. Z dnia na dzień wzrosły one czterokrotnie.
– Pani minister walczyła o te pieniądze, a decyzję o naliczeniu wyższego podatku zaskarżyła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Wygrała. Tyle że potem burmistrz wydał taką samą decyzję, a dyrektor, który przejął ośrodek od Ewy Kopacz, spóźnił się z zaskarżeniem do SKO – mówi Piotrowski.