Jak zadłużył się ośrodek zdrowia Ewy Kopacz

Zakład Opieki Zdrowotnej, którym w latach 1996 – 2001 kierowała obecna minister, był zadłużony. – To wina prawa – tłumaczy resort

Publikacja: 24.01.2008 04:06

Zadłużenie ZOZ wypomnieli szefowej resortu lekarze w czasie zjazdu swojego samorządu tydzień temu: w szczytowym momencie dług sięgnął 3,2 mln zł.

Część tego zadłużenia powstała jeszcze za czasów, gdy kierowała nim Kopacz. – Trzeba na to spojrzeć z pewnej perspektywy, zadłużanie się służby zdrowia w tamtym czasie wynikało ze złych rozwiązań systemowych, np. z ustawy 203 – wyjaśnia Ewa Gwiazdowicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Andrzej Piotrowski, dyrektor szydłowieckiego ZOZ, a kiedyś zastępca Kopacz, dodaje: – 535 tysięcy musieliśmy zapłacić personelowi z powodu uchwalonej przez Sejm podwyżki pensji, tzw. ustawy 203.

Do tego doszła niekorzystna interpretacja przepisów Ministerstwa Finansów. Służba zdrowia miała płacić takie same podatki gruntowe jak wszyscy przedsiębiorcy. Z dnia na dzień wzrosły one czterokrotnie.

– Pani minister walczyła o te pieniądze, a decyzję o naliczeniu wyższego podatku zaskarżyła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Wygrała. Tyle że potem burmistrz wydał taką samą decyzję, a dyrektor, który przejął ośrodek od Ewy Kopacz, spóźnił się z zaskarżeniem do SKO – mówi Piotrowski.

Do zapłacenia ośrodek miał 809 tys. zł podatku. Wraz z następstwami tzw. ustawy 203 dług urósł do 3,2 mln złotych. Kopacz już wtedy ośrodkiem nie kierowała. – Dzisiaj wszystko spłaciliśmy. Część zobowiązań została umorzona dzięki ustawie restrukturyzacyjnej – opowiada Piotrowski.

Jak w Szydłowcu wspominają Kopacz? Mówią, że to lubiana lekarka, ale nie wierzą, by zrewolucjonizowała służbę zdrowia. Podają przykład: gdy była dyrektorem ośrodka w Szydłowcu, jeździła do Orońska przyjmować pacjentów jako lekarz rodzinny. Ale do dzisiaj w powiecie podstawowa opieka zdrowotna nie została sprywatyzowana. To wyjątek w skali kraju. – Jesteśmy wyspą stagnacji w morzu przemian – komentuje Andrzej Woda, dziś radny powiatu, a kiedyś wicedyrektor ZOZ. Ale dodaje: – Pani minister była dobrym menedżerem. Przynajmniej, dopóki nie zajęła się polityką. Dawni współpracownicy pamiętają, że wtedy do zarządzania wkradły się nie tylko racje ekonomiczne, ale też polityczne i społeczne. Stąd nadmierne zatrudnienie. – Można to jakoś zrozumieć. Szydłowiec miał największe na Mazowszu bezrobocie, ale z punktu widzenia zarządzania nie było to racjonalne – tłumaczy Woda.

Ewa Kopacz lubi wspominać, że jako dyrektor ZOZ pierwsza kupiła mammograf. Do Szydłowca przyjeżdżały na badania kobiety okolicznych powiatów. – Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek była to placówka modelowa. Może wtedy inwestycja w mammograf była sensowna. Dziś kobiety jeżdżą na badania do Radomia – mówi wicestarosta Roman Woźniak odpowiedzialny za służbę zdrowia.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorkis.szparkowska@rp.pl

Zadłużenie ZOZ wypomnieli szefowej resortu lekarze w czasie zjazdu swojego samorządu tydzień temu: w szczytowym momencie dług sięgnął 3,2 mln zł.

Część tego zadłużenia powstała jeszcze za czasów, gdy kierowała nim Kopacz. – Trzeba na to spojrzeć z pewnej perspektywy, zadłużanie się służby zdrowia w tamtym czasie wynikało ze złych rozwiązań systemowych, np. z ustawy 203 – wyjaśnia Ewa Gwiazdowicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpital w Nysie z długiem po powodzi. Dlaczego NFZ żąda zwrotu pieniędzy?
Ochrona zdrowia
Choroby rzadkie i zdrowie kobiet w nowym programie prac unijnej komisji zdrowia
Ochrona zdrowia
„Zero tolerancji” dla agresywnych pacjentów. Szpitale oczekują zmian prawnych
Ochrona zdrowia
Wyzwania dla opieki długoterminowej będą rosnąć
Ochrona zdrowia
Będzie ostrzejsza kara za napaść na lekarza lub ratownika medycznego