Liczby mówią same za siebie: długi szpitali na koniec roku 2007 wynosiły 2,7 miliarda złotych.
Jeszcze trzy miesiące wcześniej było ich o pół miliarda więcej. To te zobowiązania, które w każdej chwili może egzekwować komornik – statystykę prowadzi Ministerstwo Zdrowia.
Optymistyczne są też dane podawane przez Ministerstwo Finansów i GUS. Zobowiązania publicznej służby zdrowia, czyli włącznie z pożyczkami i kredytami zaciągniętymi w bankach, także spadły: wynosiły na koniec roku 5,9 miliarda złotych. Także pół miliarda mniej niż we wrześniu.
Jest też trzecia dobra wiadomość: Ewa Kopacz, minister zdrowia, na podstawie danych zebranych od wojewodów informowała w Sejmie, że dyrektorzy szpitali nie zaciągnęli wobec swoich pracowników takich zobowiązań, które przekraczałyby kontrakty ich szpitala z NFZ. – 99 procent dyrektorów zachowało się bardzo odpowiedzialnie. Ci, którzy dali zbyt wysokie podwyżki, prawdopodobnie wyjdą na prostą do końca roku, bo można się spodziewać wyższych kontraktów szpitali z NFZ – tłumaczyła Kopacz.
Na kondycję szpitali korzystnie wpłynęły wysokie zeszłoroczne kontrakty z NFZ. Fundusz zapłacił nawet za te zabiegi, których początkowo nie było w umowach ze szpitalem, czyli za tak zwane nadwykonania. Do szpitali wpłynęły też pieniądze wywalczone przez dyrektorów od NFZ przed sądami. A państwo umarza pożyczki, które na podstawie ustawy restrukturyzacyjnej dało szpitalom trzy lata temu.