Nowotwory jelita grubego przesunęły się na drugie miejsce listy najbardziej zabójczych raków w Polsce. Według najnowszych danych w 2013 r. uśmierciły niemal 11 tys. osób, a co roku przybywa 15,5 tys. chorych. Większość z nich do lekarza trafia dopiero wtedy, kiedy objawy choroby nie pozwalają im normalnie funkcjonować. Wtedy na leczenie jest za późno.
– Przemiana łagodnych zmian, zwanych polipami, w formę złośliwą może trwać nawet kilkanaście lat. Rak jelita grubego na etapie wyleczalnym daje małe objawy, które łatwo pomylić z niestrawnością czy biegunką. Ból czy skurcze brzucha w ciągu ostatniego miesiąca miał niemal każdy, ale mało kto poszedł z nimi do lekarza – mówi prof. Lucjan Wyrwicz z warszawskiego Centrum Onkologii.
Chorzy mają pretensje do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), że ci lekceważą ewidentne objawy. A do tego nie wykazują determinacji, by przekonać pacjenta do przeprowadzenia badania per rectum (przez odbytnicę). Tak mówi Dorota Kaniewska z Polskiego Towarzystwa Stomijnego POL-ILKO.
Krzysztof Tronczyński, psychiatra i były wiceminister zdrowia, dziś chory na raka jelita grubego, podkreśla, że lekarzom POZ brak czujności onkologicznej. – Miesiąc temu na nowotwór zmarł mój kolega, lekarz. Trzy lata wcześniej nowotwór zabrał mu brata. Poszedł do kolegi, lekarza POZ, mówiąc: „Wiesz, Szczepan zachorował, może zrób mi badania". „A co, źle się czujesz? Nie? To co ci będę robił badania" – relacjonuje Tronczyński. I dodaje, że to sytuacje nagminne.
Zaprzecza temu dr Wojciech Perekitko z Porozumienia Zielonogórskiego. – Lekarze rodzinni doskonale wiedzą, że rak jelita grubego to jeden z największych zabójców, szczególnie po czterdziestce. Sam zawsze badam pacjentów pod tym kątem, ale zaczynam od wywiadu. Badanie per rectum pozwala wykryć tylko 20 proc. rodzajów raka. Większość umiejscowiona jest wyżej – mówi.