Spokój w szpitalach czy cisza przed burzą

Podwyżki i bałagan – to efekty nowych przepisów

Publikacja: 05.02.2008 02:16

Od stycznia lekarze mogą łącznie z dyżurami pracować maksymalnie 48 godzin tygodniowo. Ci, którzy pracują więcej, podpisali z pracodawcami umowy, tzw. opt-out. – Lekarze w moim szpitalu podpisali te umowy na cztery miesiące – mówi Dariusz Hankiewicz, dyrektor szpitala w Radzyniu Podlaskim. – Wszyscy traktujemy ten rok jako przejściowy. Ministerstwo musi w końcu określić, ilu w Polsce naprawdę potrzeba lekarzy.

Po miesiącu obowiązywania nowych przepisów widać jedno: lekarze nadal przychodzą do pracy. Mimo ciągłych konfliktów w różnych placówkach totalna zapaść służby zdrowia nie nastąpiła. – Nie znam takiej placówki, w której lekarze nie dostaliby podwyżek. Uważam, że powinni już ograniczyć swoje żądania płacowe – mówi Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich. To właśnie do tych jednostek samorządu należy najwięcej szpitali.

– Podwyżki były, ale na pewno nie takie, jakich oczekiwali lekarze – ripostuje Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. – Nie ma co się oszukiwać, w wielu miejscach medycy podpisali klauzulę opt-out, bo dyrektorzy obiecali im znaczne podwyżki w przyszłości. W innych młodzi lekarze są po prostu zastraszani, przekonuje się ich, że jeśli nie wezmą dyżurów, stracą dobrą pracę i możliwość kształcenia – opowiada Bukiel. I dodaje: – To nie oznacza spokoju społecznego. Służba zdrowia wstrzymała oddech i czeka.

Potwierdzają to inni związkowcy. – Daliśmy rządowi trzy miesiące – przyznaje Ewa Szpindor z zachodniopomorskiego OZZL. – W naszym regionie większość lekarzy pracuje na kontraktach. Ich umowy kończą się w marcu i można się spodziewać ostrych negocjacji. A w szpitalach, gdzie ludzie są na umowach o pracę, jest różnie. W jednym dostali podwyżki i dogadali się z dyrektorem. W drugim panuje niesłychany bałagan.

Mimo konfliktów trwającychw placówkach zapaść służby zdrowianie nastąpiła

Związkowcy podają przykład, jak problem z czasem pracy jest rozwiązywany w praktyce: w jednym z zachodniopomorskich szpitali anestezjolodzy nie dostali podwyżek i nie zgodzili się pracować dłużej niż ustawowe 48 godzin. Lekarzy zabrakłoby, gdyby nie to, że na oddziale pracuje jeden lekarz na kontrakcie. – Ma w umowie zapisane, że bierze tyle dyżurów, ile wyznaczy mu ordynator. I ordynator dał mu 15 dyżurów miesięcznie! – opowiada Ewa Szpindor. – Jego kontrakt kończy się w marcu. Z całą pewnością na zapis o nieograniczonej liczbie dyżurów już się nie zgodzi.

Od stycznia lekarze mogą łącznie z dyżurami pracować maksymalnie 48 godzin tygodniowo. Ci, którzy pracują więcej, podpisali z pracodawcami umowy, tzw. opt-out. – Lekarze w moim szpitalu podpisali te umowy na cztery miesiące – mówi Dariusz Hankiewicz, dyrektor szpitala w Radzyniu Podlaskim. – Wszyscy traktujemy ten rok jako przejściowy. Ministerstwo musi w końcu określić, ilu w Polsce naprawdę potrzeba lekarzy.

Po miesiącu obowiązywania nowych przepisów widać jedno: lekarze nadal przychodzą do pracy. Mimo ciągłych konfliktów w różnych placówkach totalna zapaść służby zdrowia nie nastąpiła. – Nie znam takiej placówki, w której lekarze nie dostaliby podwyżek. Uważam, że powinni już ograniczyć swoje żądania płacowe – mówi Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich. To właśnie do tych jednostek samorządu należy najwięcej szpitali.

Ochrona zdrowia
„Zero tolerancji” dla agresywnych pacjentów. Szpitale oczekują zmian prawnych
Ochrona zdrowia
Wyzwania dla opieki długoterminowej będą rosnąć
Ochrona zdrowia
Będzie ostrzejsza kara za napaść na lekarza lub ratownika medycznego
Ochrona zdrowia
Lipcowe podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia. AOTMiT zaczyna szacować koszty
Ochrona zdrowia
Alternatywa dla sanatorium? Pacjent musi więcej zapłacić, ale wybiera czas i miejsce