Banki nie chcą dawać kredytów zadłużonym szpitalom, dlatego te korzystają z pożyczek od firm windykacyjnych. Kiedyś zajmowały się głównie skupywaniem i odzyskiwaniem długów, teraz przede wszystkim udzielają pożyczek na utrzymanie płynności finansowej przez szpitale. Trzy największe firmy działające w Polsce: Magellan, MW Trade i Electus, pożyczyły szpitalom łącznie kilkaset milionów złotych.

– Ich rola będzie rosła, bo o bankowy kredyt dla szpitala jest coraz trudniej – przyznaje Roman Szełemej, dyrektor szpitala w Wałbrzychu, który odpowiada za reformę dolnośląskiej służby zdrowia.

Pożyczki od tych firm są droższe niż kredyty bankowe: ich cena to nawet kilkanaście procent rocznie. – Banki nie zawsze są gotowe ponieść ryzyko pożyczenia pieniędzy szpitalowi. My się na nie godzimy – tłumaczy Kamil Marcyniuk z MW Trade.

[wyimek]10 mld zł wynosi zadłużenie szpitali i przychodni. Jedna czwarta tej kwoty to dług przeterminowany[/wyimek]

Kłopoty zaczynają się, gdy szpital przestaje spłacać raty w terminie. Wówczas zadłużenie rośnie lawinowo. Dochodzą karne odsetki, często naliczane za cały okres kredytu, dodatkowe marże i opłaty za doradztwo. W sumie ponadplanowe wydatki mogą sięgnąć nawet kilkudziesięciu milionów złotych i doprowadzić do katastrofy – tak jak w szpitalu w Pabianicach. W 2006 r. firma Electus spłaciła 15 mln zł długów tej placówki. Szpital miał oddać pieniądze Electusowi w ratach. Umowy nie dotrzymał, bo wybuchł strajk: lekarze zażądali podwyżek. Dostali je, ale pogrążyli szpital. Firma zagroziła blokadą konta. Wtedy dyrekcja zgodziła się na podyktowane przez nią ciężkie warunki. – Podpisałem dodatkową umowę z firmą, bo zostałem postawiony pod ścianą. Komornik groził, że zajmie wszystkie pieniądze placówki – mówi Jacek Wutzow, ówczesny dyrektor. – Wolę być teraz oskarżany o straty finansowe, nawet liczone w milionach, niż mieć na sumieniu śmierć pacjentów, których nie miałbym jak leczyć. Dziś szpital, choć spłacił już 10 mln zł, wciąż ma olbrzymi dług. – Electus żąda ode mnie jeszcze 20 mln zł za podpisane pod przymusem umowy. Ja uważam, że są one nielegalne. To lichwa. Taką drogą są wyprowadzane pieniądze ze szpitali! – oburza się obecny dyrektor Witold Barszcz. Zamierza zapłacić tylko to, co zostało z pierwszej umowy pożyczki: wraz z odsetkami 8 mln zł. Zawiadomił prokuraturę i wszystkie możliwe instytucje: od Ministerstwa Zdrowia po CBA. – Konta są zablokowane, załoga w styczniu nie dostała pieniędzy, ale trwa przy mnie dzielnie. Electus odpowiada: warunki były negocjowane i ówczesna dyrekcja je zaakceptowała. – Przysługuje nam wynagrodzenie za długoterminowe finansowanie zobowiązań szpitala. Musimy uwzględnić ryzyko, że szpital przestanie je spłacać – mówi Daniel Gąsiorowski z biura prasowego Electusa.