Na lepszy dostęp do drogich leków czekają chorzy na raka, choroby reumatologiczne czy neurologiczne. Wtedy, gdy tradycyjne terapie nie działają, powinno im się przepisać te najdroższe, kosztujące nawet kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie.
– Od co najmniej ośmiu lat apelujemy o bardziej elastyczne przepisy. Ale to głos wołającego na pustyni – mówi Janusz Meder, szef Polskiej Unii Onkologii. – Niby słyszymy w ministerstwie, że urzędnicy takie prace prowadzą, ale w firmach nikt o nich nie wie albo nie chce mówić.
Jakie mechanizmy można wprowadzić? Rafał Zyśk wymienia m.in. kontrolę zysków, jakie firma osiąga ze sprzedaży konkretnych leków, i zasadę, że państwo płaci tylko za te leki, które pomagają pacjentowi (przy nowoczesnych terapiach nie każdy chory odpowiada na leczenie).
Zyśk mówi też o tzw. płaceniu wolumenowym – państwo ustala z firmą nie tylko cenę, ale i prawdopodobną ilość przepisanych w kraju leków. Jeśli będzie ich więcej, będą sprzedawane po niższych cenach. Innym pomysłem jest współdzielenie ryzyka – firma razem ze służbą zdrowia płaci za zwalczanie działań niepożądanych leku, które są powszechne przy najbardziej nowoczesnych terapiach.
– Nie ma sensu się zastanawiać się, który mechanizm wprowadzić. Prawo powinno nam umożliwiać stosowanie wszystkich – uważa Zyśk.
– To prawda. Trzeba znaleźć rozsądny kompromis między oczekiwaniami przemysłu a możliwościami NFZ. Pacjenci nie mają w Polsce dobrego dostępu do najnowocześniejszych terapii – mówi Wiesław Latuszek z branżowego wydawnictwa Medycyna Praktyczna. – A przecież mamy doświadczenie w tworzeniu dobrych przepisów. Apteki sprzedają u nas leki po cenach niemal najniższych w Europie i jest to efekt dobrych przepisów o refundacji. Finansowanie drogich terapii powinno być uregulowane w sposób nowoczesny.