Tak było w szpitalu w Dąbrowie Górniczej, gdzie serwowano wyjątkowo skromne kolacje – ustalili inspektorzy NIK, którzy w ubiegłym roku odwiedzili 12 szpitali w sześciu województwach. Sprawdzali, jak żywią pacjentów i czy przestrzegają czystości. Przeprowadzili też ankiety wśród chorych w 125 wybranych placówkach.
Okazało się, że nie ma prostej zależności, iż im większymi środkami dysponuje szpital, tym z wyżywieniem i czystością jest w nim lepiej. – Decydujący wpływ na jakość żywienia i czystość lecznicy ma nie stan jej finansów, ale organizacja pracy i dobre zarządzanie wydatkami – mówi „Rz” prezes NIK Jacek Jezierski.
Były takie szpitale, w których przy mniejszych nakładach osiągano lepsze wyniki. Np. w Radomiu czy Białymstoku, gdzie było czysto, choć sprzątano tanio. Albo w Dębicy, Busku Zdroju i Chorzowie, gdzie żywiono niedrogo i przyzwoicie.
Ale NIK dopatrzyła się większych lub mniejszych uchybień w żywieniu we wszystkich kontrolowanych lecznicach. Niezależnie od tego, czy posiłki przygotowywały firmy zewnętrzne czy pracownicy szpitali, mankamenty były podobne. Porcje były małe i miały niską wartość odżywczą. Wędliny były słabej jakości, a nabiału, warzyw i owoców dawano niewiele. – Średnia kaloryczność posiłków kształtowała się blisko dolnej granicy norm zalecanych przez Instytut Żywności i Żywienia, czyli ok. 1900 kcal – mówi „Rz” Paweł Biedziak, rzecznik NIK.
Na wyżywienie skarżyli się sami pacjenci. Ci ze szpitala w Dąbrowie Górniczej wytykali skromne kolacje, a z Dębicy twierdzili, że muszą dożywiać się na własną rękę – robiło tak trzy czwarte ankietowanych. Choć akurat tę placówkę kontrolerzy ocenili dobrze. Skąd te różne oceny?