Służba zdrowia na skraju kryzysu

To stan zawałowy – alarmowali zaproszeni przez „Rz” eksperci. Czy polskiemu systemowi leczenia grozi bankructwo?

Publikacja: 08.09.2009 03:53

Na zdjęciu od lewej: Sylwia Szparkowska, wiceprezes NFZ Jacek Grabowski, minister zdrowia Ewa Kopacz

Na zdjęciu od lewej: Sylwia Szparkowska, wiceprezes NFZ Jacek Grabowski, minister zdrowia Ewa Kopacz, doradca prezydenta ds. służby zdrowia Tomasz Zdrojewski, senator PO Władysław Sidorowicz

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/360350.html]Zobacz relację wideo z debaty[/link][/b]

Na to pytanie podczas wczorajszej debaty „Rzeczpospolitej” odpowiedzi szukali politycy, urzędnicy i eksperci .

– Przyczyną bankructwa jakiejkolwiek instytucji nigdy nie jest niedobór środków– mówiła Ewa Kopacz, minister zdrowia. – Równie ważna jak ilość pieniędzy jest np. jakość zarządzania. Dlatego reformy są konieczne.

– Bankructwo systemu byłoby równoznaczne z pogorszeniem bezpieczeństwa czy zdrowia pacjentów. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, w niektórych krajach europejskich do takich sytuacji dochodziło – dodaje Tomasz Zdrojewski, doradca prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

A jak podkreślał Bolesław Piecha z PiS: – Bankructwo może nam nie grozi, bo przepisy na nie nie pozwalają, ale jesteśmy wciąż w stanie zawałowym.

[srodtytul]Lepsi i gorsi pacjenci? [/srodtytul]

Z czego to wynika? – W ciągu pół roku pacjenci przyjęci ponad limit określony przez NFZ kosztowali mój szpital 3 miliony złotych – powiedziała Krystyna Ogórek-Piskorz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Olsztynie. – Nasze koszty są wyższe niż szpitala dla dorosłych, bo potrzebujemy więcej sprzętu, więcej kadry. Wykonujemy więcej badań, bo małe dziecko nie powie, co je boli. Wydajemy więc więcej na diagnostykę – wylicza Piskorz-Ogórek.

Jacek Grabowski, wiceprezes NFZ, zauważył, że do tej pory wpływy ze składek do funduszu rosły, dlatego można było z roku na rok wydawać więcej na leczenie. W tym roku sytuacja się zmieniła, bo nie mamy już dodatkowych pieniędzy.

Dla dyrektorów szpitali ważny jest też sposób wyceny świadczeń przez NFZ. – Nie martwiłbym się, gdyby koszty różnych zabiegów były prawidłowo wycenione – mówił Marek Nowak, dyrektor szpitala w Grudziądzu. – Ale nie możemy mieć pokusy, by dzielić pacjentów na tych, którzy przynoszą zysk, i tych, którzy przynoszą stratę .

– Operacja wszczepienia kawałka plastiku między kręgi kręgosłupa jest lepiej opłacana przez Fundusz niż operacja guza mózgu. To nieporozumienie – przyznaje minister Ewa Kopacz.

[srodtytul]Kto się boi wolnego rynku[/srodtytul]

To wywołało temat przekształceń szpitali w spółki. – Szpitale prowadzone przez prywatne firmy muszą przynosić zysk. Dlatego będą przyjmowały tylko tych pacjentów, których opłaca im się przyjąć – alarmował Bolesław Piecha. Z kolei Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich zauważył: – Ograniczanie formy, w której działają szpitale, nie ma najmniejszego sensu. Im większa różnorodność, tym lepiej.

A Kopacz dodawała: – Działanie szpitali jako placówek publicznych to formuła, która się przeżyła. Nie zapewnia wystarczającego nadzoru właścicieli.

Zdaniem dyrektorów w służbie zdrowia powinny istnieć rozwiązania znane ze spółek. – Nie miałbym nic przeciw temu, by odpowiadać za wynik finansowy szpitala swoim majątkiem. Nie widzę też powodu, dlaczego pracowników nie miałby obowiązywać zakaz pracy w innym szpitalu. Zakaz konkurencji w gospodarce rynkowej to norma, podobnie powinno być w służbie zdrowia – uważa Waldemar Kwaterski, dyrektor szpitala w Sejnach.

[srodtytul]Sanatorium za prywatne[/srodtytul]

Czy pieniędzy na leczenie wystarczy? – W Polsce przeznaczamy na nie nieco ponad 4 proc. PKB. Na tle Europy to zdecydowanie za mało – mówi Marek Balicki, poseł lewicy.

Ale podnoszenie składki zdrowotnej nie znajduje orędowników. – Nie ma zgody społecznej na radykalny wzrost nakładów na zdrowie – uważa Władysław Sidorowicz, senator PO.

Gdzie więc można szukać dodatkowych pieniędzy? Np. w ubezpieczeniach dodatkowych. – To propozycja dla tych, którzy są gotowi zapłacić za leczenie gwarantowane, ale niedostępne bez czekania – uważa Paweł Kalbarczyk z Polskiej Izby Ubezpieczeń. Jego zdaniem polisę zdrowotną może wykupić nawet 10 – 15 proc. Polaków.

Nie wszyscy się z nim zgodzili. – Firmy ubezpieczeniowe wydają na leczenie ubezpieczonych zaledwie połowę zbieranych przez siebie pieniędzy – twierdzi Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. ubezpieczeń społecznych. – To nieporozumienie – ripostował Kalbarczyk.

Dyrektorzy szpitali proponowali, by pieniędzy szukać u tych, którzy teraz składki nie płacą: bezrobotnych, rolników, aresztantów. – Byłoby to zgodne z solidaryzmem społecznym – uważa dyrektor Nowak. – W ciągu roku składka za rolników, którą płaci KRUS, spadła o 40 procent – wtórował mu Marek Balicki.

Pojawiła się w tym momencie kwestia oszczędności. – Może nie stać nas na finansowanie pobytów w uzdrowiskach – pytał Jerzy Gryglewicz, ekspert Szkoły im. Łazarskiego. – Dobrze, że jest koszyk świadczeń gwarantowanych, bo może spowoduje, że na to pytanie będziemy musieli odpowiedzieć.

[srodtytul]Za mało pieniędzy czy kontroli[/srodtytul]

Uczestnicy debaty „Rz” podkreślali też, że NFZ nie ma pełnej kontroli nad pieniędzmi wydawanymi na leczenie. – Zdecydowanie zbyt dużo się marnotrawi – oceniła Kopacz.

Fundusz przeznacza na administrację ok. 1 proc. swoich pieniędzy. – Inne instytucje na sam system informatyczny wydają od 3 do 12 procent. Nie dziwi, że przy tak niskich kosztach administracji część pieniędzy wycieka – oburza się Grabowski. – Przy tak niskich nakładach na administrację Fundusz nie ma szans, by reprezentować pacjenta wobec szpitali czy przychodni. Zajmuje się tylko technicznym rozdzielaniem środków – uważa Adam Kozierkiewicz. A Władysław Sidorowicz dodaje: – Gubimy z oczu to, co jest solą systemu służby zdrowia. Gdzieś gubi nam się pacjent.

[ramka][b]Powiedzieli podczas debaty „Rzeczpospolitej”[/b]

[srodtytul]Ewa Kopacz, minister zdrowia:[/srodtytul]

Służba zdrowia jest wykorzystywana w walce politycznej, a każda decyzja rządu jest bardzo ostro krytykowana. Często całkowicie błędnie, ale mam wrażenie, że niektórzy nawet nie chcą słuchać wyjaśnień, bo im to nie pasuje do tezy, że wszystko w tym kraju działa źle. Systemowi nie grozi bankructwo, bo jesteśmy odpowiedzialni. Przykład? Zapasy, które zostały z ubiegłych lat, wydamy w trudniejszym przyszłym roku, zamiast przejeść je w tym.

[srodtytul]Tomasz Zdrojewski, doradca prezydenta RP ds. zdrowia:[/srodtytul]

W obliczu kryzysu najbardziej zależy nam na solidarności i powszechnym dostępie do leczenia, szczególnie dla dzieci i osób starszych. Rozważamy nawet przygotowanie odpowiednich ustaw. Ważna jest też perspektywa 15 – 20-letnia. Prezydent jest gotów uczestniczyć w wypracowaniu modelu służby zdrowia, który wyjdzie naprzeciw wzrostowi kosztów leczenia spowodowanemu przez starzenie się społeczeństwa i coraz nowocześniejsze terapie.

[srodtytul]Jacek Grabowski, wiceprezes NFZ:[/srodtytul]

Sytuacja NFZ jest w tym roku trudniejsza. Dyrektorzy przyzwyczaili się do stałego wzrostu wydatków na leczenie, a w tym roku go nie będzie. Oznacza to, że nie zapłacimy za pacjentów przyjętych ponad kontrakt. To trudne. Ale trzeba tę decyzję umieścić w szerszym kontekście: w ubiegłym roku nakłady wzrosły najpierw o 8 procent, w drugim półroczu o kolejne 15. Teraz szpitale i przychodnie nie będą już mogły zwiększać wydatków.

[srodtytul]Marek Wójcik, ekspert Związku Powiatów Polskich:[/srodtytul]

Gasimy bieżące pożary, a bardzo rzadko zajmujemy się tym, jak będzie wyglądał system ochrony zdrowia za 15 – 20 lat. A trzeba podjąć decyzje strategiczne: jaka powinna być odpowiedzialność państwa za leczenie? Jaka będzie rola lekarza rodzinnego? Warto otwierać system na dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, ale ktoś musi ustalić, jakim zakresem leczenia powinny się one zajmować. Formuła szpitali jako SP ZOZ się wyczerpała. Mało kto będzie po nich płakał.

[srodtytul]Jacek Domejko, dyr. Szpitala Latawiec w Świdnicy:[/srodtytul]

Szpital powinien leczyć efektywnie i wydajnie, krótko mówiąc: tanio i bez powikłań. Tymczasem NFZ, wbrew zapowiedziom, nie płaci więcej szpitalom, które mają certyfikaty jakości i akredytację. A przecież ponosimy wyższe koszty i leczymy pacjentów lepiej! Inny problem: na oddział ratunkowy w szpitalu trafiają pacjenci, którzy powinni być leczeni w przychodniach lekarza rodzinnego. To gwałtownie podnosi koszty ich leczenia. Ten problem trzeba pilnie rozwiązać.

[srodtytul]Paweł Sztwiertnia, dyr. Związku Pracodawców Infarma:[/srodtytul]

Koszyk świadczeń gwarantowanych, który zaproponowało Ministerstwo Zdrowia, jest tak szeroki, że na razie trudno mówić o polu do tworzenia ubezpieczeń dodatkowych. Jednak to zawsze krok w dobrym kierunku. Z biegiem czasu Agencja Oceny Technologii Medycznych będzie oceniała, na co system stać, a na co nie.

Od kosztów takiego leczenia będzie się można ubezpieczać.

not. syl[/ramka]

[b][link=http://www.rp.pl/artykul/360350.html]Zobacz relację wideo z debaty[/link][/b]

Na to pytanie podczas wczorajszej debaty „Rzeczpospolitej” odpowiedzi szukali politycy, urzędnicy i eksperci .

Pozostało 98% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"