Z danych resortu wynika, że w latach 2006 – 2011 państwo na sprzedaży osocza zarobiło ponad 50 mln euro.
Jednocześnie wydało krocie na zakup leków osoczopochodnych, które zostały wyprodukowane za granicą.
Ile dokładnie? Nie wiadomo. Ministerstwo ma tylko dane dotyczące finansowanych przez resort i NFZ programów walki z hemofilią (zakup czynników krzepnięcia krwi). W latach 2006 – 2011 wydano na to prawie 850 mln zł (ok. 245 mln
euro). Do tego należałoby jednak doliczyć jeszcze wydatki szpitali na inne leki otrzymywane z osocza, m.in. albuminy i immunoglobuliny (używane podczas operacji chirurgicznych, transplantacji oraz w leczeniu oparzeń).
– To dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych rocznie – ocenia prof. Wiesław Jędrzejczak, krajowy konsultant ds. hematologii. Dodaje, że wybudowanie w Polsce fabryki przetwarzania osocza spowoduje zmniejszenie cen wytwarzanych z niego leków. – Każdy, kto wejdzie do Polski, będzie w stanie produkować taniej niż np. w Szwajcarii – przekonuje. – Atutem jest też fakt, że polskie osocze jest wysokiej jakości.
Profesor podaje jeszcze inny ważny powód: – Wybudowanie fabryki przetwarzania osocza ma być gwarancją dla chorych, że w przypadku kryzysu leków osoczopochodnych w Polsce nie zabraknie. Wprawdzie na razie rynek jest ustabilizowany, ale zdarzały się momenty kryzysu, jak np. wybuch wojny w Iraku, gdy pojawiły się problemy z albuminą, której zapasy na całym świecie wykupiła armia amerykańska.