Z ostatnich ustaleń Najwyższej Izby Kontroli wynika , że są poważne nieprawidłowości w badaniach PET-CT (pozytonowej tomografii emisyjnej) finansowane przez NFZ, które służą przede wszystkim wykryciu ognisk nowotworowych. Pozwalają one stwierdzić, czy pacjent ma raka i czy doszło do przerzutów.
Czytaj także: Rak piersi wreszcie będzie leczony kompleksowo
– Pacjentowi podaje się analog glukozy, który znaczy się izotopem promieniotwórczym. Ponieważ komórki nowotworowe metabolizują glukozę w większym stopniu niż zdrowe komórki, można łatwo zlokalizować ognisko nowotworu – tłumaczy prof. Wiesław Wiktor Jędrzejczak, hematoonkolog. Dodaje, że ilość promieniowania takiego izotopu jest minimalna, nieporównywalna np. z tą, jaką przyjmuje pacjent poddany radioterapii.
Ośrodki prowadzące badania PET-CT wykorzystywały preparaty własnej produkcji, bez wymaganych certyfikatów jakościowych – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarła „Rzeczpospolita". To sprawia, że środki publiczne z NFZ wydawane są w sposób niezgodny z prawem. Dlatego NIK wzywa ministra zdrowia do wprowadzenia rozwiązań systemowych, które sprawią, że badania PET wykonywane będą legalnie, z zachowaniem praw pacjentów i w sposób zapewniający im bezpieczeństwo.
Produkcja własna
NIK zainteresowały radiofarmaceutyki, czyli izotopy, stosowane w badaniu PET w publicznych centrach onkologii. Okazało się, że ośrodki wykonujące badanie na koszt NFZ, stosowały radiofarmaceutyki własnej produkcji, nieposiadające wymaganych certyfikatów, zezwoleń na produkcję i wprowadzenie ich do obrotu. Tak było m.in. w Centrach Onkologii w Łodzi, Bydgoszczy czy Gliwicach. Kontrolerzy NIK stwierdzili, że spośród wszystkich produkowanych substancji tylko jedna miała pozwolenia i certyfikaty.