Zwykłe trzy wymiary obrazu to za mało – uważają specjaliści od gier wideo. Nasi przeciwnicy będą wychodzić zza półek, czaić się obok fotela, atakować nas zza pleców. Tak wyobraża sobie przyszłość elektronicznej rozrywki Microsoft, który pracuje nad systemem wyświetlania trójwymiarowego obrazu na ścianach pomieszczenia.
Jeżeli patenty złożone przez inżynierów firmy uda się zrealizować, czeka nas rewolucja w świecie gier wideo. Przestaną być przywiązane do ekranu nawet największego telewizora. Stworzą wokół nas wirtualną rzeczywistość. To wizja znana dotąd z filmów science fiction. Dokładnie na tej zasadzie działa tzw. holodeck znany z kultowej serii filmów „Star Trek". Dogoniliśmy fantastykę.
Poza ekran
„Ekrany telewizyjne są jedynym źródłem informacji wizualnej, a całe doświadczenie medialne jest ograniczone do ramek ekranu" – można przeczytać w ogólnych założeniach patentu. „Nawet jeżeli użytkownik skupi się na ekranie, architektura i wyposażenie pokoju może nie pasować kontekstem do wyświetlanego obrazu".
Co to oznacza? Gracz oprócz obrazu na ekranie telewizora widzi również sporo rzeczy dookoła. Pomysł Microsoftu, który chce nową technologię wykorzystać w konsolach gier wideo Xbox, polega na tym, że to tło zniknie, zostanie zastąpione obrazem generowanym przez komputer.
W praktyce projektor wyświetlający obraz na ścianach i meblach oznacza, że akcja gry przeniesie się z ekranu do całego pokoju. Jeżeli połączymy to z dostępnym obecnie czujnikiem Kinect wykrywającym ruchy ciała gracza, okaże się, że kontroler i ekran telewizora nie są już do zabawy potrzebne. Będziemy strzelać, boksować, unikać ciosów – uchylając się całym ciałem, a nie naciskając przyciski kontrolera. I rozglądać w całym otoczeniu, a nie tylko wpatrywać w ekran.