Fala tsunami wywołana wstrząsem sejsmicznym zniszczyła w 2011 roku miasto, port i elektrownię Fukushima, spowodowała największą katastrofę nuklearną od niesławnej pamięci Czarnobyla ponad ćwierć wieku temu.
Od tamtej pory inżynierowie i naukowcy usiłują znaleźć rozwiązanie, aby podobne wydarzenia nie miały miejsca. Być może znaleźli je specjaliści ze słynnego MIT – Massachusetts Institute of Technology.
Zespół prof. Jacopo Buongiorno, specjalisty w dziedzinie technologii nuklearnych, opracował koncepcję pływającej elektrowni, której nie zagrozi nawet najpotężniejsza fala tsunami po najsilniejszym trzęsieniu ziemi.
Potrzebna platforma
Budowa takiej elektrowni nie będzie się odbywała na morzu, ale w stoczni, skąd zostanie odholowana na przeznaczone dla niej miejsce i tam zakotwiczona. Będzie to taki punkt, w którym dno jest na tyle głęboko, aby nadbiegająca z oceanu fala tsunami nie dotykała go, nie wypiętrzała się i nie ujawniała swojej niszczycielskiej potęgi. Dlatego pływająca elektrownia powinna znajdować się w miejscu, gdzie głębokość wody przekracza 100 metrów, a więc z reguły od 7 do 12 km od wybrzeża. Wytworzona energia będzie przekazywana na ląd podwodną linią przesyłową.
Elektrownia zostanie zbudowana na platformie przypominającej platformy wiertnicze do wydobywania ropy i gazu, technologia ich budowy jest już opanowana w stopniu perfekcyjnym. Ocean otaczający platformę z elektrownią spełni rolę chłodziwa dla reaktora. W elektrowniach atomowych jest to newralgiczny punkt, katastrofa w Fukushimie nastąpiła dlatego, że pod wpływem uderzenia tsunami awarii uległ właśnie system chłodzenia reaktorów.