Nowy model – Samsung Z – to urządzenie ze średniej półki. Gadżet, który oficjalnie ma być przedstawiony dziś na konferencji programistów w San Francisco, trafi do sprzedaży w ciągu trzech miesięcy. Na początek w... Rosji. O innych rynkach i cenie na razie cisza.
Skąd ta nieśmiałość Samsunga? Koreański gigant zdobył swoją obecną pozycję na rynku smartfonów dzięki współpracy z Google, a konkretnie dzięki systemowi Android. Samsung jednak od kilku lat sygnalizował, że to uzależnienie krępuje mu ruchy – użytkownicy tabletów i smartfonów koreańskiej firmy korzystali z aplikacji dostarczanych przez Google. Własne usługi Samsunga nie cieszą się takim zainteresowaniem.
Niechęć do praktycznego monopolu amerykańskiego giganta podzielali również inni dostawcy sprzętu i operatorzy sieci komórkowych. Tak powstał Tizen Association, w którym obok Samsunga znaleźli się również m.in. Intel i Huawei oraz NTT Docomo, Orange, Sprint i Vodafone. Ich rolą ma być wspieranie systemu Tizen w urządzeniach mobilnych (i telewizorach).
Teraz mają wreszcie co wspierać. Pierwszy smartfon z tym systemem nie imponuje wprawdzie rozwiązaniami technicznymi (ma m.in. ekran o rozdzielczości 720 na 1280 pikseli i przeciętny aparat fotograficzny), ale wreszcie jest – premiera była wielokrotnie odkładana. Tizena zyskał za to smartwatch Gear 2 – starsza wersja zegarka używała „zwykłego" Androida.
– Wprowadzenie systemu Tizen zmniejszy uzależnienie Samsunga od Google, który stoi za Androidem – tłumaczy sieci BBC Andrew Milroy, analityk Frost & Sullivan. – Ale to mało prawdopodobne, aby ten ruch w istotny sposób zmniejszył rynkowy udział Androida.