Włamania trwały przez kilka miesięcy. Hakerzy uzyskali dostęp do haseł i skrzynek pocztowych dziennikarzy. Jedną z pierwszych ich ofiar był szef biura gazety w Szanghaju David Barboza. Na celowniku cyberprzestępców znalazł się również Jim Yardley, obecnie pracujący w Indiach, lecz w przeszłości szef pekińskiej redakcji „NYT".
Według amerykańskich ekspertów ds. bezpieczeństwa danych do pierwszego włamania doszło jeszcze we wrześniu ubiegłego roku. Pracownicy gazety kojarzą to z opracowywaniem raportu na temat fortuny, jaką zgromadziła rodzina premiera Wena Jiabao. Według dziennikarzy, jego krewni dysponują już ok. 2,7 mld dolarów. Posiadają udziały w przedsiębiorstwach branży jubilerskiej, ośrodkach turystycznych i firmach telekomunikacyjnych. Dziennikarskie śledztwo pokazało, że wiele z tych przedsiębiorstw korzysta z państwowego finansowania. Raport został opublikowany 25 października.
Oficjalnego stanowiska Chin nietrudno się domyślić. Raport określono jako pomówienie. Wygląda jednak na to, że na stanowczym dementi się nie skończyło.
Wkrótce po publikacji firma AT&T, która monitoruje sieć gazety zaalarmowała o podejrzanej aktywności na serwerach „NYT". Zaniepokojeni wydawcy wynajęli firmę Mandiant, której zadaniem było wyśledzenie skąd działają hakerzy. Eksperci obserwowali poczynania włamywaczy przez trzy miesiące. Hakerzy potajemnie instalowali oprogramowanie dające im dostęp do prywatnej sieci „NYT", a także wykradli hasła pracowników firmy. Uzyskali dostęp do 53 komputerów.
Eksperci Mandiant potwierdzili, że dane przekierowywano przez komputery na amerykańskich uczelniach. W ten sam sposób chińscy hakerzy działali już wcześniej organizując ataki na dostawców dla amerykańskiego wojska — podkreślają specjaliści.