Współwłaściciele mają prawo znać nazwiska innych współwłaścicieli. Teoretycznie można to ustalić, zaglądając do księgi wieczystej nieruchomości. Ale prościej jest zażądać listy od zarządu wspólnoty lub spółdzielni mieszkaniowej i uzasadnić to tym np., że chcemy się upewnić, czy zarząd ma tę samą listę.
Nie wolno poznać nazwiska sąsiada, nawet jeżeli jesteśmy z nim w konflikcie, bo np. urządza głośne imprezy do białego rana?
Wolno. W takim wypadku mam prawnie uzasadniony interes, aby poznać nazwisko sąsiada, a nawet zażądać numeru telefonu czy adresu poczty elektronicznej. Zgodnie bowiem z przepisami doszło do naruszenia prawa, bo np. jestem notorycznie niewyspany. Gdy jednak żadnych naruszeń nie ma, to administracja nie powinna udostępniać nazwisk.
A jeżeli to najemcy zatruwają nam życie? Co wtedy? Mogę zwrócić się do właściciela sąsiedniego mieszkania o podanie danych tych osób, czyli nazwiska, numeru telefonu?
Za spokój i mir domowy odpowiadają mieszkańcy bloku, czyli także najemcy. Mam prawo wiedzieć, kto zabiera mi spokój, a tym samym zażądać informacji od wynajmującego lokal o jego lokatorze. Ale, jak mówiłem już wcześniej, prawo do stawiania tego rodzaju żądań mamy tylko wtedy, gdy chcemy np. złożyć pozew do sądu, doniesienie na policję czy do prokuratury. Żądanie danych w celu zaspokojenia tylko swojej ciekawości to zdecydowanie za mało. Warto też wiedzieć, że obowiązek podania tego rodzaju informacji nie wynika z RODO, tylko z innych przepisów. RODO mówi jedynie, że jeżeli dane uregulowanie pozwala na przekazanie informacji, to przetwarzanie danych jest legalne. Takim przepisem jest art. 6 ust. 1 lit. f RODO.
A gdy sąsiad lub zarząd nie chce mi tych informacji udostępnić, co mam zrobić?