Nieużytki dają twórcom przestrzeni miejskiej dodatkowe możliwości. Bezwartościowy dotąd obszar, bez żadnej funkcji, do niedawna obrazujący tylko stopień zaniedbania, staje się szansą na poprawę jakości życia w mieście – mówi Piotr Sikorski z Wydziału Ogrodnictwa, Biotechnologii i Architektury Krajobrazu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
– Na miejskich nieużytkach, aby stały się one pożyteczne, wcale nie jest potrzebna rozbudowana infrastruktura. Nie tego chcą mieszkańcy, których potrzeby bada nasz zespół. Wystarczy utworzenie ścieżek lub koszenie terenu dwa razy do roku, tak aby dany obszar był łatwiej dostępny – dodaje Piotr Sikorski.
Tendencja do tworzenia na obszarach nieużywanych atrakcyjnych przyrodniczo miejsc wypoczynku jest wyraźna w całej Unii Europejskiej. W Wiedniu na na wpół dzikich terenach nadbrzeżnych Dunaju obywatele austriackiej stolicy stworzyli miejsca do odpoczynku i relaksu, użytkowane w sezonie nawet przez 300 tys. osób dziennie.
Złaknieni natury mieszkańcy Warszawy w ostatnich latach zwrócili się w kierunku Wisły. Tam, gdzie do niedawna istniały tylko nadrzeczne nieużytki, dziś rozkwita miejskie życie. Według szacunków naukowców z SGGW w największych polskich miastach nieużytki urbanistyczne stanowią ok. 10 proc. całkowitego obszaru, mniej więcej tyle samo zajmują parki miejskie oraz zieleńce.
– Oznacza to, że nieużywanych terenów jest niemal tyle samo co zorganizowanych miejsc służących rekreacji. To olbrzymi potencjał – uważa Sikorski.