Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej", polscy bankierzy są teraz zalewani pozwami frankowiczów. Jakby w czasie przymusowego spowolnienia życia i gospodarki ci podjęli decyzję, że coś w końcu trzeba z tym kredytem frankowym zrobić. Motywacją dla wielu było zapewne zmniejszenie dochodów lub w ogóle ich brak po zamknięciu gospodarki. A kredyt, nawet jeśli jego spłata została zawieszona, nadal jest i termin spłat kolejnych rat nadchodzi. Również prawnicy skrzywdzonych przez banki mieli więcej czasu na przygotowanie strategii walki. Nie mieli bowiem po co chodzić do zamrożonych sądów. To zapewne spowoduje, że sędziowie będą wkrótce mieć znacznie więcej pracy ze sprawami kredytów walutowych. Można się było tego spodziewać również po ostatnich rozstrzygnięciach, jakie zapadały w sprawach frankowiczów. Zaczęli oni wierzyć, że nie stoją na przegranej pozycji. Wychodzi na to, że kredyty frankowe na dobre rozgoszczą się na sądowych wokandach.

Czytaj także: Frankowicze: płacić za korzystanie z kredytu czy nie