To tylko część postulatów, które właśnie trafiły do Jarosława Gowina, ministra rozwoju, pracy i technologii.
– Zaczął się już się 11. miesiąc bez pracy polskiej branży targowej. Stan ten może trwać do września. Dopiero jesienią do kalendarza imprez targowych zaczną wracać realne wydarzenia, i to raczej w Europie, a nie w Polsce – alarmuje Komitet Obrony Branży Targowej. – Polskie firmy targowe muszą przeżyć z prawie zerowym przychodem 17 miesięcy. Rząd umożliwił firmom naszej branży pomoc w tarczy ogólnej 1.0 i 2.0 (po trzy miesiące) oraz tarczy branżowej 6.0 (miesiąc). Były też tarcze PFR.
– Pomoc w najnowszych projektach rządu jest jednak ukierunkowana klasyfikacją PKD. A w naszym przypadku ta klasyfikacja jest obarczona żenującym błędem tłumaczenia sprzed 14 lat, zawinionym przez decydentów GUS! – biją na alarm firmy. – Numer PKD okazał się naszą zmorą. Przez niego upadają firmy okołotargowe. Określenie „Polska Klasyfikacja Dyskryminacji" jest cały czas w pełni uzasadnione.
Z szacunków Polskiej Izby Przemysłu Targowego wynika, że bez wsparcia może przez to pozostawać nawet 90 proc. całej branży targowej. Przedsiębiorcy skarżą się, że niespójność kryteriów jest po prostu niesprawiedliwa. – Uzależnienie pomocy nie od faktycznego spadku obrotów, a od przynależności do odpowiedniej klasy PKD powoduje, że kolejne firmy, które nie mogą świadczyć usług, wpadają w spiralę zadłużenia – piszą przedsiębiorcy do resortu rozwoju.
– Mimo uwzględnienia nas dopiero ostatnio w przygotowanej przez PFR tarczy 2.0. rząd nas po prostu ominął, co powinien jak najszybciej skorygować – mówi Krzysztof Szofer, przedsiębiorca zasiadający w Radzie Polskiej Izby Przemysłu Targowego i współzałożyciel Komitetu Obrony Branży Targowej. – Inaczej czeka nas rychła śmierć. Walczymy jednak cały czas. Chcemy przede wszystkim, aby rząd objął pomocą firmy, które w związku z pandemią poniosły dotkliwe straty, a takich są w naszej branży tysiące, i zrezygnował z wyłącznego kryterium przyznawania wsparcia, jakim są określone numery – podkreśla.