Elwira Bartuszek

- analityk redNet Consulting:

– Moda na tworzenie zamkniętych osiedli przyjęła się w Polsce tylko na niektórych rynkach lokalnych. Ma z jednej strony wielu zwolenników ceniących poczucie bezpieczeństwa i prywatności, z drugiej – licznych przeciwników spoglądających z niesmakiem na wznoszące się wokół inwestycji „mury”. Realizacje deweloperów nie mają na celu zamykania mieszkańców w szczelnie strzeżonych obozowiskach w obawie przed intruzami z zewnątrz, ale mają służyć podwyższeniu komfortu życia właścicielom mieszkań oraz sprzyjać umocnieniu więzi społecznych pomiędzy nimi.

Wraz z rozwojem rynku nieruchomości rosną oczekiwania co do oferowanego standardu. Na wysoki standard nieruchomości mają zasadniczy wpływ czynniki związane z poczuciem bezpieczeństwa i zachowaniem prywatności, co gwarantują właśnie grodzenie, ochrona i monitoring osiedla. Ważnym elementem jest też zagospodarowanie powierzchni wspólnych elementami małej architektury czy nasadzeniami zieleni. Odgradzanie sprzyja wzbogacaniu infrastruktury (place zabaw, alejki, fontanny, korty tenisowe, spa, baseny.) Wiodącym rynkiem pod względem udziału osiedli zamkniętych wśród nowych realizacji jest Warszawa. Mają one ok. 62-proc. udział wśród pozostających w sprzedaży inwestycji mieszkaniowych o charakterze wielorodzinnym. Podobnie jest w Gdańsku. W Poznaniu ich udział to ok. 53 proc. Moda ta w różnym stopniu przyjęła się na rynkach lokalnych i będzie ona ewoluować właśnie w kierunku stworzenia jak najbardziej komfortowych warunków życia mieszkającym „za murem”, nie zaś w umacnianiu izolacji. To nie ogrodzenie podnosi prestiż osiedla, ale to, co się za nim kryje.