Fiaskiem zakończyło się piątkowe spotkanie handlowców z Kupieckich Domów Towarowych z wiceprezydentem stolicy Andrzejem Jakubiakiem.
– Przyszliśmy jak obywatel do władzy, z prośbą o pomoc – mówi prezes KDT Dariusz Połeć. I opowiada, że kupcy chcieli w rozliczeniu wziąć od miasta swoją starą halę stojącą „jak cierń” na pl. Defilad. Proponowali też, by ratusz wskazał im teren, gdzie chociaż na trzy lata mogliby postawić tę halę do czasu wybudowania nowego obiektu handlowego.
– Liczyliśmy na elementarne okruchy wrażliwości społecznej pana Jakubiaka – mówi prezes Połeć. – Przecież dwa tysiące osób straciło pracę. A tylko od dobrej woli miasta zależy, czy znajdą ją ponownie. Miasto, oddając nam halę i wskazując miejsce, gdzie możemy ją postawić, zyska podatki, czynsze. Korzyść byłaby obopólna.
Władze Warszawy tłumaczą, że nie mogą oddać hali.
– Prywatna osoba może robić ze swoją własnością, co chce. Ale majątek miejski możemy sprzedać tylko w przetargu. Dobra wola ani wrażliwość społeczna nie mają tu nic do rzeczy – tłumaczy wiceprezydent Andrzej Jakubiak. I dodaje, że w umowie, jaką miasto zawarło z kupcami, kiedy powstawała hala, była mowa o zwrocie pieniędzy, a nie obiektu.