Główny Urząd Statystyczny podał dane dotyczące liczby rozpoczętych budów. W ciągu dziesięciu miesięcy tego roku deweloperzy rozpoczęli budowę 35 tys. mieszkań. To ponad 40 procent mniej niż w ubiegłym roku. Widoczny jest jednak wzrost tego wskaźnika z miesiąca na miesiąc. Deweloperzy już zacierają ręce, zwiastując szybkie nadejście hossy.
– Znaczna część inwestycji rozpoczynanych w 2009 roku to jednak projekty należące do największych deweloperów, którzy dysponują rozbudowanym bankiem ziemi oraz mają niezbędny kapitał – uważa Paweł Grząbka, prezes CEE Property Group. – Obecnie, ze względu na zaostrzenie warunków kredytowania przedsięwzięć budowlanych, na płynne prowadzenie projektów deweloperskich mogą sobie pozwolić tylko firmy, które oprócz ziemi mają gotówkę. W dalszej perspektywie średni i mniejsi deweloperzy mogą mieć ogromne problemy z rozpoczynaniem inwestycji. Znaczna część z nich posiada tylko grunty oraz ewentualnie projekty architektoniczne.
Zdaniem Pawła Grząbki to za mało dla banków, które w przypadku finansowania projektów mieszkaniowych żądają 30–40 proc. wkładu własnego dewelopera, a ziemia wraz z projektem z reguły stanowi około 20 proc. Ponadto w niektórych bankach ziemia nie jest wliczana jako wkład własny inwestora. Dlatego też firmy, które nie posiadają kapitału, będą uzależnione od polityki kredytowej banków.
– W perspektywie dwóch, trzech kwartałów podejście instytucji finansowych do inwestycji mieszkaniowych prawdopodobnie nie ulegnie diametralnej zmianie, możemy więc być świadkami sytuacji, gdy znaczna część deweloperów będzie poszukiwać alternatywnych źródeł finansowania, aby przetrwać trudniejszy okres – dodaje Paweł Grząbka.
[ramka][srodtytul]Opinia: Aleksandra Szarek-Ostrowska, specjalista rynku nieruchomości Home Broker[/srodtytul]