Reklama

Mimo wakacji klienci wyruszyli na mieszkaniowe zakupy

Właściciele używanych mieszkań rzadko są skłonni do dużych obniżek cen. Wiele ofert w nieruchomościowych serwisach jest nieaktualnych, bo już znaleźli się na nie chętni

Publikacja: 12.07.2010 02:57

Mimo wakacji klienci wyruszyli na mieszkaniowe zakupy

Foto: Fotorzepa, Paweł Gałka

Ile można utargować, kupując mieszkanie w czasie wakacji, a więc w teoretycznie martwym sezonie? Sprawdziliśmy to jako klienci, dzwoniąc do ogłoszeniodawców. Okazuje się, że wbrew oczekiwaniom można liczyć jedynie na symboliczne rabaty rzędu kilku tysięcy złotych.

[srodtytul]Są inni chętni[/srodtytul]

Trzy pierwsze telefony do właścicieli mieszkań ogłaszających się w Internecie i od razu trzy pudła.

– Lokal już sprzedałem, oferta jest nieaktualna – ucina były właściciel 50-metrowego mieszkania przy ul. Siemiatyckiej na Bemowie. Dwupokojowy lokal z lat 70. został wystawiony w pierwszej połowie czerwca z ceną ofertową 357 tys. zł (7,14 tys. zł za mkw.).

Nie uda się nam także kolejna transakcja. Tym razem upatrzyliśmy sobie 31-metrową kawalerkę w niskim bloku przy ul. Magellana na Ursynowie. Stawka wywoławcza: 300 tys. zł (9,67 tys. zł za mkw.). – Jestem już po podpisaniu umowy przedwstępnej. Wszystko wskazuje, że transakcja lada moment zostanie sfinalizowana – usłyszeliśmy od właściciela lokalu, który trafił do sprzedaży w ostatnich dniach czerwca.

Reklama
Reklama

Po umowie przedwstępnej jest już także właściciel kolejnego ursynowskiego jednopokojowego lokalu przy ul. Koncertowej. 33-metrowe mieszkanie w bloku z lat 70. zostało wystawione na początku maja. Cena wywoławcza wynosiła 310 tys. zł (9,3 tys. zł za mkw.).

Nieco więcej szczęścia mieliśmy u właściciela dwupokojowego mieszkania przy ul. Reymonta na Bielanach. 47-metrowe lokum w ceglanym bloku z końca lat 50. ubiegłego wieku trafiło do internetowych ogłoszeń z ceną 369 tys. zł. (7,85 tys. zł za mkw.). – Mam już pewnego kupca na to mieszkanie – zastrzega od razu sprzedający. Nie ukrywa, że lokal wymaga odświeżenia, bo przez ostatnie lata był wynajmowany. – Ale wszystkie instalacje są już wymienione. W zasadzie można tu od razu zamieszkać – mówi właściciel. Na pytanie, za ile realnie byłby nam w stanie mieszkanie sprzedać, odpowiada, że 360 tys. zł w zasadzie ma już w kieszeni. – Bo tyle mi daje chętny, z którym umawiam się na podpisanie umowy. Jak chce dać pani więcej, to zapraszam – mówi. Tymczasem ja chcę dać mniej. – A to nie ma o czym mówić – ucina rozmowę.

[srodtytul]Negocjacje – przy stole[/srodtytul]

Nie ubiegł nas nikt w kilku innych przypadkach. Do oglądania mieszkania zachęca np. sprzedający dwupokojowe 39-metrowe lokum przy ul. Belwederskiej na Mokotowie.

– Blok z cegły jest naprawdę w znakomitej lokalizacji, parę minut spacerem od Łazienek – podkreśla właściciel. – Poza tym trzy lata temu zostały wymienione wszystkie instalacje. Po renowacji jest klepka na podłodze, teraz tylko trzeba lokal pomalować. Ja sam się tym zajmę – obiecuje. Wszystko nam się w zasadzie podoba poza ceną: 380 tys. zł (9,74 tys. zł za mkw.), i piecykiem gazowym. – Cena jest oczywiście do negocjacji. Ale musi pani przyjechać, obejrzeć lokal i wtedy spokojnie o tym porozmawiamy – zachęca sprzedający. I zaraz uspokaja: piecyk jest nowy, nie ma powodów do obaw. Poza tym wspólnota mieszkaniowa ma w planach wymianę piecyków, choć nie będzie to ani w tym, ani w przyszłym roku – nie ukrywa właściciel.

Na minimalne zniżki zgadza się sprzedająca kawalerkę o powierzchni 37 mkw. przy ul. Majdańskiej na Pradze-Południe. Nieruchomość powstała w 1980 r. w technologii rama H. Jak zapewnia właścicielka, lokal jest w dobrym stanie. – Można tu od razu zamieszkać – mówi. Cena ofertowa: 319,5 tys. zł (8,63 tys. zł za mkw.).

Reklama
Reklama

– Strasznie drogo jak na ramę H na Pradze – mówimy. Właścicielka zapewnia, że „coś może z ceny opuścić, ale niewiele”. – Tak na opłaty notarialne – mówi.

Na negocjacje jest otwarta właścicielka nowego mieszkania przy ul. Malborskiej na Targówku. Za kawalerkę z aneksem kuchennym (całość 31 mkw.) żąda wstępnie 305 tys. zł (9,8 tys. zł za mkw.). – Jest w to wliczone także miejsce garażowe warte 20 tys. zł – tłumaczy. – Zostaje też zabudowa kuchenna z lodówką, jest też całkiem spory, bo 4,5-metrowy, balkon. Jak pani obejrzy, możemy się jeszcze potargować – zachęca.

Niechętnie o obniżkach rozmawia właścicielka dwupokojowego lokum o powierzchni 37 mkw., które mieści się na Ochocie przy ul. Racławickiej. Za to mieszkanie na przedostatnim piętrze dziesięciopiętrowego bloku z wielkiej płyty sprzedająca chciałaby dostać 340 tys. zł (9,18 tys. zł za mkw.). – To strasznie drogo jak na takie stare budownictwo. Nie wiem, czy jakiś bank zechce mi pożyczyć pieniądze na taką nieruchomość. Dziś sporo taniej można kupić nowe mieszkanie od dewelopera – mówię. Sprzedająca zapewnia, że w tej okolicy mieszkania chodzą jednak po takich właśnie cenach.

– A to moje jest po generalnym remoncie. Nowiutka jest cała kuchnia, odnowiłam też sypialnię, są wstawione nowe łóżka. I to wszystko w cenie mieszkania. Za podobną stawkę przy ul. Racławickiej są dziś oferowane lokale do generalnego remontu – dodaje właścicielka. Zapewnia jednak, że po obejrzeniu nieruchomości możemy się zastanowić nad ostateczną ceną.

Ile można utargować, kupując mieszkanie w czasie wakacji, a więc w teoretycznie martwym sezonie? Sprawdziliśmy to jako klienci, dzwoniąc do ogłoszeniodawców. Okazuje się, że wbrew oczekiwaniom można liczyć jedynie na symboliczne rabaty rzędu kilku tysięcy złotych.

[srodtytul]Są inni chętni[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Reklama
Nieruchomości
Mieszkanie dla singla, dla pary, dla rodziny. To dobry czas na szukanie lokalu?
Nieruchomości
Popyt na biura nakręcają renegocjacje umów
Nieruchomości
Trójmiasto zdominowało rynek mieszkań premium. Ta część rynku też nie ma lekko
Nieruchomości
Deweloperzy lubią „obwarzanki” i kurorty. A co lubią klienci?
Nieruchomości
„Pomysły” deweloperów, czyli jak z domu może powstać blok
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama