Zmiany w obrocie gruntami rolnymi wprowadzone przed 12 miesiącami nie wpłynęły znacząco na rynek. Podaż gruntów niewiele się zmieniła. A inwestorzy wciąż czekają na całkowite uwolnienie gruntów rolnych w miastach. Jest o co walczyć. To przeszło 90 tys. ha ziemi.
Uwolniony hektar to za mało
26 czerwca ub.r. weszła w życie nowelizacja ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego (dalej: ukur). Zliberalizowała ona zasady sprzedaży gruntu, ale tylko do jednego hektara. W miastach każdy może sprzedać i kupić działkę o takiej powierzchni. Wcześniej mógł ją nabyć tylko rolnik indywidualny. Prezesowi Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) przysługuje jednak prawo pierwokupu. Obrót gruntem na wsi wygląda inaczej. Po nabyciu ziemi do 1 ha nie będzie można jej zbyć przez pięć lat.
– Nowelizacja ukur nie ożywiła obrotu ziemią rolną ani w granicach administracyjnych miast, ani poza nimi. Rynek gruntów rolnych pozostaje w marazmie, przy słabej dynamice wolumenu transakcji, od momentu zmiany przepisów przed czterema laty, a po noweli nie widać raczej wzmożonego ruchu – twierdzi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Podobne spostrzeżenia ma Arkadiusz Szkurłat, notariusz. – Zainteresowanie działkami jest na podobnym poziomie co rok temu. Dużym zaskoczeniem dla kupujących ziemię jest jednak to, że zbycie nieruchomości o powierzchni od 0,3 ha do 0,9999 hektara jest objęte prawem pierwokupu KOWR, co stanowi pewne utrudnienie. Transakcję można sfinalizować dopiero po miesiącu – tłumaczy Arkadiusz Szkurłat.
– Do obrotu trafiają głównie grunty prywatnych właścicieli. Są to więc z punktu widzenia deweloperów w większości działki mało atrakcyjne pod względem powierzchni i lokalizacji. Tu wciąż negatywnie wpływają na rynek ograniczenia z ukur i awersja samorządów do zwiększenia skali udzielania pozwoleń na budowę na podstawie gminnej uchwały o ustaleniu lokalizacji inwestycji, czyli korzystania z dobrodziejstw specustawy mieszkaniowej – dodaje Jarosław Jędrzyński.