Analitycy firmy Reas policzyli nowe lokale będące w ofercie w drugim kwartale br. na sześciu największych rynkach, czyli w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu i Łodzi.

Okazało się, że podaż rośnie już siódmy kwartał z rzędu i jest wyższa o 29 proc. niż rok wcześniej. Tylko w II kwartale br. w wymienionych miastach firmy wprowadziły do sprzedaży ponad 10 tys. lokali, a w całym pierwszym półroczu br. – 21,3 tys.

Zdaniem ekspertów, mimo że sprzedaż lokali jest w miarę regularna, ciągle zbyt mała w stosunku do potrzeb i oczekiwań deweloperów. To może być niebezpieczne dla kupujących lokale.

– Nadal bowiem przedpłaty wnoszone przez klientów są dla większości deweloperów podstawowym źródłem finansowania budowy. Tymczasem coraz więcej mieszkań w ofercie, przy zbliżonej liczbie sprzedawanych lokali, oznacza coraz wolniejsze tempo wyprzedaży oferty. Jeśli dodać do tego stabilizację warunków udzielanych kredytów hipotecznych i zahamowanie wzrostu wynagrodzeń realnych, spowodowane inflacją, to obawy kondycję finansową części firm deweloperskich zaczynają mieć poważne podstawy – przestrzega Kazimierz Kirejczyk, szef Reasa.

Jego zdaniem, do tych obaw dochodzi jeszcze niepokój związany z przygotowywaną w Sejmie ustawą o ochronie praw klientów firm deweloperskich. – O wprowadzeniu takiej ustawy dyskutuje się w Polsce od ponad dziesięciu lat, ale tym razem szanse na jej uchwalenie wydają się być dość znaczne, choć czasu zostało bardzo mało. I w tym problem: w pośpiechu może powstać legislacyjny produkt, który przyniesie więcej zamieszania niż pożytku – komentuje Kirejczyk. – Z pewnością ustawa taka bardzo wzmocniłaby firmy silne kapitałowo i już mocno uplasowane na rynku, jednocześnie stawiając wysoko poprzeczkę dla nowych podmiotów, które chciałyby na ten rynek wejść. A to niekoniecznie musiałoby na koniec oznaczać, że mieszkania będą tańsze i lepsze jakościowo, nawet jeśli ryzyko zakupu istotnie zmaleje. Tymczasem dziś w dużych miastach czeka na chętnych prawie 10 tys. nowych, gotowych lokali.