– Ponieważ sytuacja gospodarcza na koniec roku oraz prognozy makroekonomiczne na przyszły rok są niekorzystne, to przełoży się to także na rynek nieruchomości. Ogromna podaż mieszkań przy ograniczonym popycie będzie ciągnęła ceny w dół – prognozuje Marcin Płaziński z działu badań i analiz firmy Emmerson.
Jego zdaniem bardzo duża liczba gotowych lokali sprawi, że w nowych inwestycjach, szczególnie z odległym terminem ukończenia, deweloperzy będą musieli zaproponować jeszcze większe dyskonto cenowe. – Część firm ma jednak w ostatnich tygodniach dobre wyniki sprzedażowe. To może im pozwolić na pokuszenie się na początku przyszłego roku o niewielkie podwyżki, szczególnie, jeśli teraz oferują wyjątkowo promocyjne ceny. Wyższe ceny w tych projektach nie będą jednak wynikać z trwałej poprawy koniunktury, a jedynie z mniejszej presji na poprawę wyników sprzedażowych – dodaje Marcin Płaziński.
Pół roku marazmu
Także Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com, uważa, że pierwsza połowa przyszłego roku powinna jeszcze przebiegać pod znakiem spadków cen mieszkań. – Ich skalę trudno jednak ocenić. Dziś trudno o jakikolwiek sygnał świadczący o możliwości odwrócenia trendu bądź przynajmniej zatrzymania, spadków cen mieszkań. Można nawet powiedzieć, że bessa ma się w ostatnich miesiącach coraz lepiej – uważa Jędrzyński. – W związku z tym prognozowanie poprawy koniunktury, a więc wzrostu sprzedaży oraz cen mieszkań w jakiejkolwiek perspektywie na razie nie ma fundamentalnych podstaw. Istnieją jednak teorie, na podstawie których można spróbować przewidzieć dołek na rynku mieszkaniowym. Pewnie doczekamy go w drugiej połowie przyszłego roku – dodaje.
56 tysięcy
mieszkań mieli w ofercie deweloperzy na koniec trzeciego kwartału br. Rocznie sprzedaje się około 30 tysięcy lokali