Pani A. miała dobrą pracę, 10 tys. zł pensji i kredyt hipoteczny. Bank ją hołubił. Gdy straciła posadę i przestała płacić raty, wpadła w depresję ścigana przez windykatorów
Przybywa osób, które z trudnością płacą raty kredytów zaciągniętych w czasach boomu mieszkaniowego, czyli w latach 2003 - 2008. Straciły dobrą pracę i popadły w pętlę długów. Niektóre jeszcze sobie radzą mając oszczędności lub wsparcie rodziny, rezygnując z prywatnych szkół dla dzieci i drogich aut. Inne - poddały się.
Nie masz na ratę - weź kredyt
- Najczęściej do kredytu hipotecznego dochodziło kilka lub kilkanaście znacznie droższych form zadłużenia, czyli karty kredytowe, kredyty ratalne, aż pętla kredytowa zaczynała się zaciskać. Klienci na spłatę jednych zobowiązań brali kolejne, walcząc o utrzymanie mieszkania. Tak popadali w jeszcze większe kłopoty - opowiada Krzysztof Oppenheim, doradca finansowy, właściciel Oppenehim Enterprise.
Jego zdaniem sytuację wielu osób dałoby się uratować, gdyby na pewnym etapie ktoś w banku powiedział klientowi: "Stop, nie pożyczaj więcej, za chwilę utoniesz! Jeszcze możesz się przed tym obronić!".
- Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Kolejne pożyczki są wciskane klientowi także w sytuacji, kiedy wiadomo, że nie poradzi sobie ze spłatą zobowiązania. Wyobraźmy sobie lekarza, który podaje świadomie pacjentowi truciznę zamiast leku. Jak go złapią, pójdzie do więzienia. Jeśli natomiast pracownik banku skutecznie "doradza" przekredytowanym klientom zaciąganie kolejnym zobowiązań, czeka go jedynie nagroda za dobre wyniki sprzedaży. Także w sytuacji, kiedy żadna z pożyczek nie zostanie spłacona, a klientami zajmą się komornicy - twierdzi Krzysztof Oppenheim.