Jak handlowiec oszukał klientów

Klientka dała handlowcowi dewelopera 200 tys. zł do ręki. Ten twierdzi, że przegrał je w kasynie. Sprawę bada prokurator.

Aktualizacja: 22.04.2013 16:38 Publikacja: 22.04.2013 16:33

Paweł W. na rzecz spółki BRE Property Partner pracował od ubiegłego roku. Miał opinię dobrego handlowca. Prezentował klientom mieszkania i lokale użytkowe na osiedlu Sawa Wilanów przy al. Rzeczpospolitej w Warszawie. Projekt realizuje spółka Sawa Apartments Wilanów. BRE Property Partner jest odpowiedzialny m.in. za proces sprzedaży lokali.

– Handlowiec, mimo że nie miał uprawnień do podpisywania umów, to z jedną z klientek zawarł trzy. Chodziło o rezerwację dwóch mieszkań i jednego lokalu użytkowego – mówi Paweł Wierzchołowski, szef mokotowskiej prokuratury w Warszawie. – Kobieta dała mu 200 tys. zł. Mężczyzna przyznał się do winy. Utrzymuje, że pieniądze przegrał w kasynach, m.in. w Niemczech. Postawiliśmy mu zarzut oszustwa – mówi prokurator.

Oswajanie klienta

Osiedle Sawa Wilanów rośnie niedaleko szkieletu dzielnicowego ratusza. Biuro sprzedaży mieszkań, jak opowiadają klienci, mieści się na terenie budowy.

Paweł W. klientkę, od której wziął pieniądze, poznał kilka miesięcy temu.  Zaglądał do jej firmy, która ma siedzibę niedaleko powstającego osiedla, pod różnymi pretekstami. – Dużo opowiadał o sobie. Mówił o dalekich podróżach, wysoko postawionych rodzicach, studiach za granicą. Wszystko brzmiało wiarygodnie. Budował legendę o sobie, zdobywając moje zaufanie. Poznała go też moja rodzina. Wszyscy go polubiliśmy, bo był inteligentny i uczynny. Córka nawet się z nim zaprzyjaźniła – wspomina klientka (nazwisko do wiadomości redakcji).

Dodaje, że o zakupie mieszkania myślała od dawna. Nie spieszyła się jednak z inwestycją. – Badałyśmy z córką rynek. Paweł W. wiedział o tym, ale początkowo nie kusił nas inwestycją na pobliskim osiedlu. Kiedyś, mimochodem, wspomniał, że jako menedżer ma pulę tańszych lokali – po 5,5 tys. zł za metr. Jedno, 75-metrowe mieszkanie miała zarezerwować jego siostra – opowiada klientka Pawła W. – Potem powiedział, że siostra się wycofała, i zaproponował, że mieszkanie może być moje. W końcu zarezerwowałam dwa mieszkania i lokal użytkowy. Musiałam jednak uiścić opłatę rezerwacyjną w wysokości 20 proc. Dostałam pokwitowanie z pieczątką „kasa przyjęła". W przypadku rezygnacji miałam pieniądze odzyskać. Spokojnie miałam się zastanowić nad wyborem któregoś z lokali. Nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Był to przecież przedstawiciel dewelopera – podkreśla.

Pieniądze w trzech ratach Paweł W. dostał do ręki. – Obiecał, że sam wpłaci je na konto dewelopera. Wcześniej podpisaliśmy umowy na firmowych drukach. Handlowiec miał pieczątki, wizytówki. Córka odwiedzała go w biurze sprzedaży, poznała jego współpracownicę. Nic nie wskazywało, że to oszust – twierdzi kobieta.

Czyj to pracownik

Krzysztof Olszewski, rzecznik prasowy Grupy BRE Bank, z którą powiązana jest spółka BRE Property Partner, podkreśla, że podejrzany nie był pracownikiem dewelopera. – Spółka BRE PP, budując sieć sprzedaży, podpisała umowę z firmą zewnętrzną. Ta przedstawiła nam swojego kandydata, którego zaakceptowaliśmy, m.in. na podstawie CV. Podejrzany nie miał jakiejkolwiek umowy z BRE Property Partner. Był jedynie podwykonawcą firmy zewnętrznej, z którą umowę zerwaliśmy i powiadomiliśmy prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – dodaje. Rzecznik podkreśla, że wszystko wskazuje,  że doszło do podrobienia dokumentów spółki.

Jego zdaniem sprawa zakupu mieszkań nie jest jednoznaczna. – Osoby potencjalnie poszkodowane zawierały umowy poza biurem sprzedaży i przekazywały osobie fizycznej płatności w gotówce – podkreśla Krzysztof Olszewski. – Zastanawia fakt, dlaczego te niestandardowe okoliczności nie wzbudziły ich podejrzeń – mówi.

Dodaje, że z informacji spółki wynika, że klientki znają rynek nieruchomości, więc powinny wiedzieć, jakie umowy i formy płatności na nim obowiązują. – To, że ktoś nie zawiera umowy notarialnie, podpisuje ją poza biurem i nie sprawdza, czy oferujący mieszkanie ma pełnomocnictwo do jego sprzedaży, nie może stanowić zarzutu dla BRE Property Partner – podkreśla Olszewski.

Dodaje, że podejrzany takiego pełnomocnictwa nigdy nie miał. Nie miał też upoważnień do wykorzystywania pieczątek i firmowych wzorów umów. Do jego obowiązków należała jedynie zwykła obsługa klienta – prezentowanie mieszkań, przekazywanie informacji o inwestycji. Przedwstępne umowy z klientami  mogły podpisywać – zawsze w biurze albo w kancelarii notarialnej – tylko upoważnione przez spółkę osoby.

– Biorąc pod uwagę okoliczności sprawy oraz bardzo niskie ceny wpisane do sfałszowanych umów, można postawić pytanie, czy chęć osiągnięcia zysku z działalności spekulacyjnej osób potencjalnie oszukanych nie doprowadził do braku elementarnej ostrożności – mówi Olszewski.

Klientki czują się pozostawione same sobie. – Przecież ten pan reprezentował firmę. Dali mu biurko, wizytówki. Jak miałyśmy sprawdzić, do czego ma prawo, a do czego nie? – pytają?

–  Posiadanie wizytówek firmy nie oznacza prawa do jej reprezentowania. Wizytówki z logo oferowanej inwestycji służyły wyłącznie przekazywaniu danych kontaktowych potencjalnym klientom – tłumaczy rzecznik grupy BRE.

Z Pawłem W. nie udało się nam skontaktować. Jak ustaliliśmy, wyjechał do rodzinnego miasta. – Nie mam z nim kontaktu – powiedziała jego matka.

Do kogo po zwrot

Łukasz Jędruszuk, radca  prawny z kancelarii ARS LEGIS, ocenia, że jeśli firma, której pracownikiem była osoba podpisująca z czytelniczką umowę rezerwacyjną, nie była umocowana przez dewelopera do zawierania w jego imieniu takich umów, to są one wobec dewelopera nieskuteczne.

- Zachodzi tu możliwość dochodzenia przez czytelniczkę odszkodowania od firmy, której pracownikiem była ta osoba, z tytułu niewykonania umowy (art.471 kc) - tłumaczy mec. Łukasz Jędruszuk. - Natomiast wpłacone przez czytelniczkę pieniądze z tytułu umowy rezerwacyjnej można odzyskać na drodze roszczenia o zwrot nienależnego świadczenia (art. 410 par. 2 kc) - dodaje.

Paweł W. na rzecz spółki BRE Property Partner pracował od ubiegłego roku. Miał opinię dobrego handlowca. Prezentował klientom mieszkania i lokale użytkowe na osiedlu Sawa Wilanów przy al. Rzeczpospolitej w Warszawie. Projekt realizuje spółka Sawa Apartments Wilanów. BRE Property Partner jest odpowiedzialny m.in. za proces sprzedaży lokali.

– Handlowiec, mimo że nie miał uprawnień do podpisywania umów, to z jedną z klientek zawarł trzy. Chodziło o rezerwację dwóch mieszkań i jednego lokalu użytkowego – mówi Paweł Wierzchołowski, szef mokotowskiej prokuratury w Warszawie. – Kobieta dała mu 200 tys. zł. Mężczyzna przyznał się do winy. Utrzymuje, że pieniądze przegrał w kasynach, m.in. w Niemczech. Postawiliśmy mu zarzut oszustwa – mówi prokurator.

Pozostało 87% artykułu
Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej