Łódź ma 56 planów miejscowych dla 1583 ha, co stanowi 5,4 proc. powierzchni miasta. Grzegorz Gawlik z łódzkiego ratusza przyznaje, że brak planów wydłuża proces inwestycyjny. Inwestor musi bowiem uzyskać decyzję o warunkach zabudowy. W Łodzi zajmuje to średnio cztery miesiące. – Brak planów jest jednak dla deweloperów korzystny. Daje im większą swobodę w wyborze przeznaczenia i lokalizacji planowanej inwestycji – uważa przedstawiciel łódzkiego magistratu.
Z kolei Kinga Sadowska z urzędu miasta w Krakowie, który ma 108 planów dla prawie 43 proc. powierzchni, podkreśla, że plan zagospodarowania gwarantuje przejrzyste zasady inwestowania i skraca czas przedsięwzięcia. Firma występuje tylko o zatwierdzenie projektu i zgodę na budowę.
Warszawa, jak informuje Agnieszka Kłąb ze stołecznego ratusza, ma 204 plany dla 30 proc. powierzchni. – Wraz z ich uchwalaniem systematycznie rośnie odsetek decyzji budowlanych wydawanych w oparciu o przepisy planistyczne, a nie warunki zabudowy. Odsetek ten w 2012 r. wyniósł 55 proc. – podaje Agnieszka Kłąb.
Zdaniem Zbigniewa Juroszka, prezesa spółki deweloperskiej Atal, brak planów przysparza kłopotów zarówno deweloperom, jak i właścicielom gruntów. – Właścicielom zależy na szybkiej transakcji i jak najlepszej cenie. Z kolei deweloper musi mieć pewność, że będzie mógł zrealizować zaplanowane inwestycje – tłumaczy Zbigniew Juroszek. W przypadku działek bez warunków zabudowy, duże firmy deweloperskie zazwyczaj podpisują umowy warunkowe. – Inwestor wpłaca zadatek i czeka kilka miesięcy na uzyskanie dokumentu. Dopiero wtedy można przenieść na niego prawo własności. Jednak cały proces trwa długo i opóźnia rozpoczęcie inwestycji – mówi Juroszek. Jego zdaniem łatwo jest kupić grunt i ruszyć z budową np. we Wrocławiu, gdzie planów nie brakuje. – W Warszawie czy Krakowie inwestor musi być ostrożny. W stolicy opracowanie wielu niegotowych jeszcze planów może trwać nawet dwa–trzy lata. Do tego czasu wszelkie wnioski o wydanie warunków zabudowy zostają zawieszone. Może dojść do sytuacji, w której inwestor kupi działkę za 20 mln zł, zamrażając zainwestowane środki – mówi Zbigniew Juroszek.
Według Sławomira Horbaczewskiego, wiceprezesa spółki Marvipol brak planów to – obok problemów z prawem własności do nieruchomości – kluczowa bariera dla nowych inwestycji w Warszawie. – Stolica jest objęta planami zaledwie w 30 proc. Na pozostałych terenach trzeba budować w oparciu o warunki zabudowy. To sprzyja dużej dowolności decyzji urzędników i prowadzi do utrudnień w uzyskaniu pozwolenia na budowę, a w konsekwencji do wydłużenia czasu realizacji inwestycji – mówi Horbaczewski. To może powodować drastyczne różnice między planowaną wartością inwestycji a jej wartością w momencie oddawania do użytku. – Nawet najbardziej profesjonalni deweloperzy ze świetnie przygotowanymi projektami są bezradni wobec nieprzewidywalności postępowania administracyjnego – mówi wiceszef Marvipolu. – Zaległości w planowaniu przestrzennym są olbrzymie, z wyjątkiem np. Gdańska czy Gdyni. Ale ich nadrabianie nie może się odbywać w trybie nagłym, bo może to skutkować błędami – przestrzega wiceprezes Marvipolu. Konsekwencją może być np. obniżenie wartości nieruchomości i lawina roszczeń. Horbaczewski przestrzega, że niedoskonałość prawa i czas procesu inwestycyjnego zniechęcają zagranicznych inwestorów do budowania w Polsce. – Przegrywają na tym miasta i gminy, które tracą szansę na ściągnięcie kapitału zagranicznego – ocenia Horbaczewski. Także Małgorzata Ostrowska, członek zarządu J.W. Construction Holding podkreśla, że plan zagospodarowania umożliwia precyzyjne oszacowanie rentowności projektu jeszcze przed zakupem działki, co zmniejsza ryzyko inwestycyjne. – Czekanie na warunki zabudowy trwa miesiącami. Tymczasem wydłużenie czasu potrzebnego na przygotowanie inwestycji wpływa na wzrost jej kosztów. Dlatego plany miejscowe powinny być uchwalone wszędzie – ocenia Ostrowska.